Die Tür/ Drzwi (2009)
David to wzięty i doceniany malarz. Ma żonę, farmaceutkę, żyjącą nieodmiennie w jego cieniu i całkowicie poświęcającą się wychowaniu ich wspólnej córki Leonie.
Tymczasem David korzysta z życia, zdradza żonę. Jego ostatnim 'nabytkiem’ jest neurotyczna sąsiadeczka. To w czasie upojnych chwil z nią, gdy powinien zajmować się córką, Leoni wpada do basenu i tonie. Żona odchodzi od Davida, a on pogrąża się w alkoholizmie.
Pięć lat po tragedii, gdy snuje się po okolicy swojego, niegdyś, domu napotyka drzwi, a za nimi korytarz. Przechodzi przez niego i trafia do innego wymiaru. Rzeczywistości z przed pięciu lat, gdzie nic jeszcze nie jest przesądzone.
Scenariusz niemieckiego thrillera powstał w oparciu o historię napisaną przez Akifa Pirinçciego. „Drzwi” to opowieść o trochę innej krainie czarów. Pisarz spod pióra, którego wyszedł pierwowzór „Drzwi” znany jest z resztą z książek o nieco bajkowym zabarwieniu.
Tak więc pijany David podążając za niebieskim motylem trafia do swojej krainy czarów. W niej wszytko jest tak jak powinno być. Wszytko z wyjątkiem jego samego. Tamtego 'jego’ z przed pięciu lat, który nie dopilnował córki. Doświadczony David zapobiegnie tragedii i ocali rodzinne szczęście, zaś swoją głupszą wersję ukarze, by móc zająć zwalniające się miejsce u boku żony i córki. Wszytko było by pięknie. Ale nie jest. Nawet magiczne krainy mają swoje wady. O szczęście trzeba walczyć i ponosić ofiary.
„Drzwi” to gratka dla fanów Mads’a Mikkelsena, bo to on wciela się tu w główną rolę. To bardzo ciekawy aktor, trzeba mu przyznać. Jego niezbyt klasyczna uroda bardzo przyciąga uwagę, choć osobiście nie nazwałabym go przystojnym amantem. Mięsiste wargi, kwadratowa szczeka, postura drwala. Po raz pierwszy zobaczyłam go w niewdzięcznej roli Nilsa w „Księdze Diny” i już wówczas zwrócił moja uwagę. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że za dziesięć lat wywalczy sobie rolę Hannibala Lectera, tym samym zajmując miejsce Anthony’ego Hopkinsa w sercach wielu fanów tej postaci, nie uwierzyłabym.
Mads jakimś cudem wtrynił się w szeregi hollywoodzkich gwiazd jednocześnie nie rezygnując z gry w produkcjach europejskich. „Drzwi” to bardzo niekomercyjna produkcja, a przynajmniej takie potrafi sprawić wrażenie.
Opiera się na onirycznych wątkach wyrzekając się prostej logiki i uchylając drzwi baśniowego świata. Ale nie miłego i radosnego, lecz mrocznego, pełnego zdesperowanych ludzi każdorazowo przeciskających się przez fantastyczną szczelinę, gdy coś w ich życiu się rypnie. To trochę taka przypowieść o odpowiedzialności i konsekwencjach. Wielu ludzi marzy o tym by cofnąć czas, coś zrobić inaczej, ale jakby to wyglądało, gdyby każdy miał taką szansę?
Przestrzeń filmowych wydarzeń jest bardzo niewielka. W zasadzie wszytko rozgrywa się w okolicy domu Davida. Taki mikro świat, który ma sprawiać wrażenie utopii gdzie nie ma konsekwencji.
To na pewno wyróżniająca się produkcja i zachęcam do zapoznania się z nią.
Moja ocena:
Straszność: 4
Fabuła:9
Klimat:8
Napięcie:8
Zaskoczenie:7
Zabawa:8
Aktorstwo:8
Walory techniczne:7
To coś:9
Oryginalność:8
76/100
W skali brutalności:1/10
Świetny film, niegłupia recenzja, ale… proszę, proszę, sprawdzaj swoje recenzje choćby w wordzie,bo błędy aż bolą. „Z pod pióra”, „swoją głupszą wersję ukaże” ?! Nie rób proszę takich rzeczy!
Wpisz w wordzie te dwa dwa słowa/określenia i sprawdź czy ci je podkreśli jako błąd. Zawsze sprawdzam w wordzie, ale on też nie wszystko uznaje za błąd.
To były tylko przykłady rażących błędów – owszem, word ich nie podkreśli. Jeśli jednak nie widzisz różnicy między każe od kazać i karze od karać, to masz problem.