The Haunting of Bly Manor / Nawiedzony dwór w Bly (2020)
Lata ’80 XX wieku. Młoda amerykanka Danni przeprowadza się do Wielkiej Brytanii by podjąć się pracy prywatnej nauczycielki w dworze Bly należącym do zamożnego Henry’ego Wingrave’na. Kobieta ma za zadanie zapewnić opiekę i wykształcenie dwójce osieroconych dzieci, które trafiły pod opiekę wuja Henry’ego. Już od pierwszych chwil pobytu na dworze Danii doświadcza niejasnego przeczucia, że nie jest to miejsce bezpieczne.
Wieści o tym, że serial Mike Flangana („Nawiedzony dom na wzgórzu„) będzie miał swoją kontynuację obiły mi się o uszy jakiś czas temu. Zastanawiałam się jaki jest sens w dalszym rozwijaniu w zasadzie zamkniętej historii i przede wszystkim jak to ma wyglądać żeby wyglądało dobrze? Okazało się, że twórca wybrnął z tego w podobny sposób jak niegdyś twórcy „American Horror Story” poświęcając kolejny sezon serialu zupełnie innej historii. Szach mat;)
Jak już wiecie, lub nie wiecie, bo może jeszcze nie mieliście okazji oglądać produkcji Flanagana, w pierwszym sezonie wzięto na warsztat powieść Shirley Jackson, którą bardzo cenię. Tym razem postawiono na twórczość Henry’ego Jamesa i powieść „W kleszczach lęku”, którą nie tylko cenię, a wręcz uwielbiam. Nie jest to klasyczna opowieść o duchach i podobnie jak w przypadku „Nawiedzonego…” może być interpretowana także horror psychologiczny, czy tragiczna i mroczna opowieść o miłości. W którą stronę poszedł serial?
Dziewięciu odcinków starczyłoby rozbudować zarówno warstwę paranormalną jak i pochylić się nad psychologią postaci. Wątek miłości opiekunki Flory i Milesa został nader mocno przekształcony, bowiem ani ona myśli wzdychać do bogatego dziedzica;)
Zmian fabularnych jest od groma, jednak utrzymano znacznie więcej wątków głównych powieści Jamesa niż w przypadku poprzedniego sezonu i powieści Jackson. Można powiedzieć, że postawiono bardziej na rozwinięcie, dodanie elementów, co doprowadziło do ogólnych zmian bardziej niż bezpośrednie przekształcenie treści książki. Jedną z bardziej zasadniczych zmian jest czas akcji.
Podobnie jak w przypadku „Nawiedzonego domu…” startujemy z czasów współczesnych by przenieść się do przeszłości. Tu i teraz pojawia się w otwarciu i zamknięciu historii i stanowi przykład klasycznego zagrania, w którym narratorka snuje swoją opowieść przed zaciekawionymi gośćmi. Kim jest i skąd zna historię dworu w Bly (tak, nazwa tez została zmieniona względem oryginału) dowiemy się dopiero gdy skończy opowieść – dość wzruszający moment dla wrażliwców.
Główna oś fabuły osadzona jest w latach ’80 XX wieku to wówczas guwernantka Danii przybywa do Bly by poznać dobrze znanych z powieściowego oryginału bohaterów: widmową pannę Jessell, jej kochanka, dwójkę przedziwnych dzieci Milesa i Florę oraz pana dziedzica i gospodynię domową panią Grose. Jednak historia dworu i nadnaturalnych wydarzeń jakie miały w nim miejsce sięga jeszcze dalej w przeszłość.
Drugi sezon nie spotkał się z tak dobrym przyjęciem jak pierwszy. Wynikać to może z niespełnionych oczekiwań widzów względem warstwy czysto horrorowej. Groza jest tu zdecydowanie mniej dobitna niż u poprzednika i na dosłowne emanacje tego co nadnaturalne widz musi czekać praktycznie do finału. Poprzedzające go odcinki to bardziej forma przygotowania widza, niekończący się proces zawiązywania wątków, wikłania, komplikowania. To może niektórych znużyć i właściwie nie mogę się temu dziwić, bo i ja przeszłam tu etap pewnego zniechęcenia. Myślę, jednak że ogólny zamysł serialu i jego wykonanie – na najwyższym poziomie – doskonale to rekompensują. Dodam jeszcze, że znalazłam kolejną ulubioną Florę, mała debiutantka przebiła dotychczasowe odtwórczynie ról Flory – iście wspaniała 😉
Serial oczywiście polecam i zapraszam wszystkich ciekawskich do dworu w Bly.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:8
Klimat:7
Napięcie:6
Zaskoczenie: 7
Zabawa:6
Walory techniczne: 9
Aktorstwo:9
Oryginalność: 7
To coś:8
69/100
W skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz