Domofon – Zygmunt Miłoszewski
Nowożeńcy Agnieszka i Robert wprowadzają się do starego bloku na Bródnie, ich pierwszego wspólnego mieszkania. Tam wita ich zalana krwią klatka schodowa i pozbawione głowy zwłoki. Być może trudno to sobie wyobrazić biorąc pod uwagę start z wysokiego C, ale dalej jest tylko gorzej. Wszyscy mieszkańcy bloku zostają uwięzieni w jego wnętrzu, a śledztwo prowadzone przez lokatorów – między innymi dziennikarza z problemem alkoholowym, Wiktora, doprowadza ich do konkluzji, że to sprawa o paranormalnym rodowodzie.
Zanim Zygmunt Miłoszewski zajął się pisaniem kryminałów – bodaj najbardziej poczytnego w tym kraju gatunku – napisał horror. W tym roku od pierwszego wydania „Domofonu” mija dwadzieścia lat, a ja wreszcie postanowiłam zapoznać się z tą książką. Na mojej liście 'do przeczytania’ wisiała długo, zaś potrzeba rozejrzenia się nawiedzonym blogu z wielkiej płyty dojrzewała we mnie powoli.
Koncepcja osadzenia akcji powieści grozy na starym warszawskim blokowisku wydaje się oryginalna, bo niby czemu duchy i klątwy miały by preferować tylko zabudowę jednorodzinną? Historia Warszawy obfituje w traumy, pełna jest gwałtownych śmierci i choć King i jego wierni naśladowcy nie potrafią obejść się bez starych indiańskich cmentarzysk Miłoszewski znajduje własną niszę.
Lądujemy więc w mało reprezentatywnej części Warszawy, w typowym szarym bloku. Stopniowo poznajemy jego mieszkańców, urwane historie z ich życia, które prowadzą nas do punktu kulminacyjnego historii. Kreacje bohaterów są udane, ich oblicza pełne blizn, każdy niesie z sobą własną ciemność. Te mniejsze, czy większe dramaty – bez melodramatycznych przegięć – zdają się rezonować z wewnętrzną atmosferą budynku. A ta jest stosownie przygniatająca i opresyjna. Blok zdaje się wpływać na swoich mieszkańców, mieszać im w głowach, co każe nam podejrzewać, że zamiast ze zjawiskiem paranormalnym mamy do czynienia ze zbiorową histerią. Ale kto zejdzie do piwnicy by to sprawdzić?
Historia jednego z mieszkańców – związana z tytułowym domofonem – trudna i smutna, stanowi nie tyle klamrę scalającą całość fabuły, ile jest raczej metaforą blokowego życia: ludzie nad Tobą, pod Tobą i z każdej strony, jednak ostatecznie jesteś sam.
Ode mnie leci polecanko, warto znać.
Moja ocena: 8/10