Svetlonoc/ Światłonoc (2022)
Sarlota ma trzydzieści lat gdy powraca do rodzinnej wioski w słowackich górach. Gdy była tam ostatni raz była dzieckiem, później przepadła na blisko dwadzieścia lat. Pytanie po co wróciła bardziej zaprząta głowy mieszkańców niż to dlaczego przed laty zniknęła. Jej wyrazista obecność budzi powszechny niepokój. Powrót kobiety traktowany jest jako zwiastun nieszczęścia.
Słowacki folk horror, albo mroczna baśń utrzymana w klimacie realizmu magicznego „Światłonoc” z nieznanych mi przyczyn umknęła mojej uwadze, Waszej być może też, bo nie widziałam by ktoś spieszył z poleceniami.
Historie podzielona na siedem rozdziałów, co może być pomocne z uwagi na jej złożoność. Może, ale nie musi, bo to obraz z rodzaju tych gęsto przetkanych metaforami i niechętnie mówiący wprost. Czaruje pięknymi kadrami, jednocześnie wprowadzając nas w mrok. Mała, zamknięta społeczność pogrążona we własnych zabobonach to zawsze przemoc, dużo przemocy. Tyrania dogmatu i zaściankowy lęk przed światem. Każda inność jest piętnowana. Jeśli się stawiasz zostaniesz oskarżony o czary. I zrozumcie mnie dobrze, to nie są oskarżenia wprost, to jest parująca nienawiść, która zaczyna się kumulować i czyni Twoim wrogiem każdego — nawet otaczającą przyrodę. Stosownie uzasadniona zbrodnia nie wymaga wymierzania sprawiedliwości. Świat przedstawiony jest mroczny, ale i powabny w swojej naturalistycznej formie. Wszystkie rytuały i obrzędy ukazane są jako element pewnej rzeczywistości i nikt nie przetyka przed nimi wielkiej red flag.
Wizualnie, technicznie, aktorsko, nie mam żadnych zarzutów. Narracja faktycznie jest nierówna i można się trochę zgubić w tym onirycznym wyśnieniu, ale gdzie lepiej się zgubić jak nie w słowackim lesie?
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła:7
Klimat:9
Napięcie: 6
Zaskoczenie:6
Zabawa: 8
Walory techniczne: 8
Aktorstwo:8
Oryginalność: 7
To coś:7
67/100
W skali brutalności: 1/10