La mesita del comedor/ Stolik kawowy (2022)
Maria i Jesus, niemłoda już para z maleńkim synkiem w sklepie meblowym szukają ostatnich elementów dopełniających wystrój ich mieszkania. Mężczyzna wbrew opinii żony forsuje zakup wyjątkowo kiczowatego stolika kawowego do salonu. Czy to nachalność sprzedawcy wychwalającego nietłukący się blat i skandynawski design, czy może chęć postawienia na swoim sprawia, że Jesus kupuje ten absurdalnie drogi i brzydki stolik kawowy. Maria pogodziwszy się z losem udaje się na zakupy przed przyjściem zapowiedzianych gości, a Jesus zostaje z małym Cayetano i… ze stolikiem. Co może pójść nie tak, poza tym, że wszystko?
Ile to makabry i grozy może się kryć pod tak niepozornym tytułem? Sama jestem zaskoczona, jak mocno mnie przeorał ten film. Ani myślę, zdradzić Wam dokładnych powodów mojego bezbrzeżnego szoku, choć nie obiecuję, że krążące w sieci opisy mnie w tym nie wyręczą.
Film Caye Casasa to kompilacja absurdalnego czarnego humoru, groteski i grozy najwyższej próby. Groza ta nie wynika z przemyślnych emanacji wcielonego zła, nie powołuje się na mroczne charakteropatie, ani nie sięga po żadne fantastyczne wytwory wyobraźni. To tylko przewrotność losu, który wystawia bohatera na najgorszą możliwą próbę. Moi Drodzy, wszystko co wydarzy się po wyjściu Marii z mieszkania to czysty obłęd.
A nim to nastąpi, bawmy się dobrze obserwując małżeński kryzys. W tych krótkich fragmentach jesteśmy w stanie wiele dowiedzieć się o postaciach dramatu. Jest w tym sporo społecznej satyry. Jesus jawi nam się trochę jak taki Piotruś Pan, który bardzo chce być samcem Alfa. Każdorazowo polega w starciu ze swoją małżonką i drobnymi kaprysami stara się zaznaczyć swój mały bunt. Jako element komediowy pojawia się małoletnia sąsiadka, dziecko w zasadzie, chcące zabawić się w Lolitę i próbujące wmanewrować Jesusa w jakąś pokrętną wizję romansu. Młoda pojawia się tu w zasadzie tylko po to, by podnieść naszemu nieborakowi ciśnienie i robi to dość skutecznie. Są też goście, zupełnie nieświadomi – podobnie jak i Maria – jak Jesus spędził to popołudnie. Do czasu.
Dramatyzm i tragizm położenia Jesusa generuje w widzu tak silne napięcie, że ciężko usiedzieć na miejscu. Wszystkie aspekty techniczne realizacji obrazu zdają się tylko podkręcać buzujące napięcie, zaś kreacje aktorskie tak niepozorne jak sam pomysł na owe postaci rozkwita na naszych oczach fundując nam eksplozje skrajnych emocji. Ten stolik, symbol samczej decyzyjności, miał zmienić życie Jesusa i zmienił.
Polecanko, jak diabli.
Moja ocena:
Straszność: 2
Fabuła: 8
Klimat:7
Napięcie:9
Zaskoczenie:7
Zabawa:8
Walory techniczne:7
Aktorstwo:8
Oryginalność: 8
To coś: 8
72/100
W skali brutalności: 2/10