Post Mortem/ Fotograf śmierci (2020)
Węgry, rok 1918. Walczący w niemieckiej armii Tomas po zakończeniu wojny znajduje fach w roli fotografa pośmiertnych portretów. U progu zimy szukając zleceń trafia do węgierskiej wioski gdzie wiele osób straciło w ostatnim czasie swoich bliskich. Czy to z sprawą epidemii grypy hiszpanki, czy na froncie, czy w niewyśnionych okolicznościach – nie brakuje osób chcących po raz ostatni uwiecznić na fotografii swoich zmarłych krewnych. To właśnie tu Tomas poznaje Annę, sierotę opiekującą się schorowaną ciotką. Dziewczynka staje się jego towarzyszką gdy ten odkrywa, że zmarli we wsi nie są tak… do końca martwi.
„Post Mortem” to węgierski kandydat do nagrody Oscara i … pełnoprawny film grozy. Połączenie raczej nie codzienne, ale należy przyznać że trudno traktować „Post Mortem” jako horror w rozumieniu kina rozrywkowego. Twórcy osadzili akcję swojego obrazu w bardzo niewdzięcznym okresie historii. Sceny otwierające to sceny z pola bitwy, wszechobecna śmierć i wizja jakiej doświadcza Tomas. Dalej jest tylko więcej śmierci, zmarli, których ziemia nie może przyjąć bo zamarzłą na lód. Główny bohater jawi się jako osoba wyprana z emocji, na której nic już nie robi wrażenia. Można rzec że nadprzyrodzone zjawiska, którym przyjdzie mu świadkować przyjmuje bez większego wzruszenia, a jest czym się wzruszać. Dziwna i niepokojąca scena z kundelkiem to dopiero początek, bo już za chwilę Tomas odkryje, że zmarli na jego fotografiach się ruszają.
Koncepcja twórców i uzyskany efekt wizualny każe nam postrzegać niespokojnych zmarłych z węgierskiej wioski jako coś pomiędzy duchem a zombie. Z resztą Ci sami twórcy nie patyczkują się z widzem jeśli chodzi o aspekt wizualny nadprzyrodzonych zjawisk. Może to odwołanie do średniowiecznego tańca śmierci, a może echo fascynacji niemieckim kinem ekspresjonistycznym – najważniejsze, że robi wrażenie. To ponad wszystko horror nastrojowy, a dominującym nastrojem jest przygnębienie. Obraz wsi i jej mieszkańców to trochę obraz świata zdeptanego i martwego. Zdecydowanie jest to klimat adekwatny do tematyki. W zasadzie nie miałabym względem tej produkcji żadnych uwag gdyby nie dojmujący brak pointy. Wątki które rozbiegły się po wiosce na jak bezpańskie psy nie znalazły swojego punktu przeznaczenia. Miałam wrażenie, że twórcy wciąż coś przede mną zatajają, nie chcą opowiedzieć wszystkiego. Spodziewałam się jakiegoś małego choćby zrywu w finale, ale tak się nie stało. Mimo tego film jak najbardziej na plus.
Moja ocena:
Straszność: 3
Fabuła:7
Klimat:9
Napięcie:5
Zabawa:7
Zaskoczenie:5
Walory techniczne: 8
Aktorstwo: 7
Oryginalność: 6
To coś: 7
64/100
W skali brutalności: 1/10