The Fall of the House of Usher/ Zagłada domu Usherów (2023) – Serial
Roderick Usher potentat farmaceutyczny postanawia wyznać swoje winy przed prokuratorem Augustem Dupinem. W tym celu zaprasza go do swojego zrujnowanego domostwa, rodowej posiadłości Usherów i wyznaje, że oto przyznaje się do wszystkiego. Dupin, który liczył na postawienie Rodericka w stan oskarżenia za przestępstwa związane z działalnością firmy farmaceutycznej, zdecydowanie nie spodziewał się wyznania o iście faustowskim parcie, który to wg. słów seniora rodu doprowadził wszystkich Usherów do śmierci.
Kolejna wariacja na temat klasyki horroru gotyckiego w wykonaniu Mike Flanagana. Tym razem nie „Nawiedzony” od Shirley Jackson i nie „W kleszczach lęku” Henrego Jamesa, a krótka forma opowiadań Edgara Allana Poego stanowi źródło inspiracji i wszelkich serialowych nawiązań. Powiedzieć, że serial stanowi ekranizację, czy adaptację, któregokolwiek z nich to zdecydowanie za dużo, więc nie sugerujcie się zbytnio tytułem jeśli planujecie dopiero przystąpić do seansu. Spośród trzech tytułów (Nawiedzony dwóch w Blay, „Dom na nawiedzonym wzgórzu” i „Zagłada domu Usherów”) ten ostatni najmniej trzyma się literackiej treści. Każdy z nich stanowił pewną wariację, ale przy tym ostatnim zdecydowanie najdalej odeszliśmy od tematu i niestety klimatu.
Tytułowy dom Usherów, to nie upiorny walący się w gruzy pałac (domu to my tu szczególnie nie zobaczymy) tylko rodzinna firma, korporacja, zaś poprzez ród rozumiemy tu bandę ślubnych i nieślubnych dzieci Rodericka, które płodził bez namysłu i umiaru, oraz jego siostrę dla kontrastu całkowicie powściągliwą w rozrodzie. Rzeczone dzieci wszelkiej barwy i orientacji stają się ofiarą diabelskiego paktu, czy też może raczej korporacyjnych gier jakie najstarsi z Usherów podejmowali by stać się obrzydliwie bogatymi i całkowicie bezkarnymi.
Większość z ośmiu odcinków stanowi odniesienie do konkretnego opowiadania Poego, ale są to nawiązania raczej luźne i symboliczne często oddane tylko w rekwizytach czy personaliach. Z pewnością dopatrzycie się nawiązania do „Maski Czerwonego Moru”, „Czarnego Kota”, czy „Zabójstwo przy Rue Morgue”, ale nie zabraknie tu nutki poezji („Annabele Lee”), czy odniesień do motywu kruka.
Taki skondensowany Poe w wersji popcornowej, przełożony na współczesne realia i przynajmniej w moim odczuciu ograbiony z właściwej sobie mistyki i tajemnicy. Ogląda się raczej przyjemnie ten upadek amoralnego rodu, ale nie idzie za tym większa refleksja. Zabrakło mi tu tragizmu i obłędu, większej grozy, mniejszej groteski. Technicznie nie ma się do czego przyczepić jeśli macie w sobie akceptacje na plastikowej poetyki współczesnych produkcji. Ot można oglądać, choć wcześniejsze dokonania twórcy polecam zdecydowanie goręcej.
Moja ocena:
Straszność: 2
Fabuła:6
Klimat:6
Napięcie:5
Zabawa:7
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:7
Aktorstwo: 7
Oryginalność:5
To coś:6
56/100
W skali brutalności: 3/10