Håndtering av udøde/ Nieumarli (2024)
Kiedy wbrew stwierdzonemu zgonowi serce Evy na nowo zaczyna bić lekarze w żaden sposób nie są w stanie wyjaśnić tego fenomenu. W innej części Oslo ożywa ukochany wnuczek Mahlera, a jeszcze w innej do życia wraca Elisabeth. Zmarli wstają z grobów, ale ich nowe życie niczym życia nie przypomina, zaś ich ciała zdają się być jedynie pustą powłoką.
„Nieumarli” norweskiej reżyserki Thea’y Hvistendahl powstał na podstawie powieści Johna Ajvide Lindqvist’a „Powroty zmarłych” z 2005. Szwedzki autor jest zresztą współtwórcą scenariusza. Jego dorobek powinien być Wam znany. Jeśli nie mieliście okazji czytać jego „Ludzkiej przystani”, którą zachwycałam się ubiegłego lata to z pewnością obił Wam się o uszy tytuł „Pozwól mi wejść” – mamy aż dwie głośnie ekranizacje tej wampirycznej historii. Sama już pilnie notuję tytuł powieści, na podstawie której nakręcono „Nieumarłych” i zamierzam na nią zapolować.
Tym razem, nie duchy, nie wampiry, a zombie straszą w opowieści Szweda. Chyba mogę ich nazwać zombie? Robię to jednak ostrożnie licząc, że nie zwabię w tej sposób poszukiwaczy produkcji, których fabuły kręcą się wokół head shotów. Nie bez powodu obok kategorii horror, znajdujemy kategorię dramat, bo film raczej nie był szyty z zamiarem przestraszenia kogokolwiek, nie mniej ukłony w stronę gatunkowych prawideł czyni. Takie to dziwadełko.
„Nieumarli” przypominają, że kurczowe trzymanie się życia nie przynosi niczego dobrego. Kto umarł ten nie żyje i to powinno wystarczyć za całą pointe istnienia. Niestety z niewyjaśnionych przyczyn, pewnego lata w Oslo zmarli wstają ze swoich świeżo usypanych grobów, lub tak jak Eva, wykazują funkcje życiowe zaraz po stwierdzeniu zgonu. Uparte ciało dalej żyje mimo, że dusza zdążyła ulecieć. Zmarli przypominają woskowe figury, ich ciała już poznały proces rozkładu, a mimo to żyją jakąś atrapą życia co tchnie w serca ich bliskich nową nadzieję.
Śledzimy losy trzech rodzin, które próbują odnaleźć się w tej nowej sytuacji. Więcej tu milczenia niż w japońskich horrorze z lat ’90, a cisza ta jest na swój sposób przejmująca i doskonale koresponduje z głównym wątkiem. Jest szaro i ponuro, w krainie umarłych nie ma promieni słońca. Depresja, marazm i zastój. Samotny spacer po starym cmentarzu, albo zgubiona droga na pustkowiu. Od czasu „A ghost story” z 2017 roku nie widziałam tak przygnębiającego obrazu. Scena z królikiem złamała mi serce. Nie miejcie złudzeń, śmierć czyni z ludzi przeciwników życia. Bardzo kameralne, nastrojowe i zabójczo przygnębiające kino.
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła: 7
Klimat: 10
Napięcie: 6
Zaskoczenie: 5
Zabawa:7
Walory techniczne: 9
Aktorstwo: 8
Oryginalność: 8
To coś: 9
70/100
W skali brutalności: 1/10