The Damned (2024)
Rok 1871, środek zimy. U wybrzeży Arktyki swój obóz zmuszona jest utrzymywać grupa rybaków pod przewodnictwem owdowiałej żony ich niegdysiejszego szefa Mangusa, Evy. Połowy są coraz lichsze, więc w serca tych, zdawałoby się, nieustraszonych ludzi zarzyna zaglądać strach. Gdy pewnego ranka dostrzegają walczący ze sztormem i uwięziony miedzy skałami statek stają przed dylematem: rzucić się na ratunek łamiąc nieśmiertelną zasadę, czy pozostawić rozbitków własnemu, przesadzonemu już chyba, losowi? Gdy sztorm cichnie, a ekipa rybaków podpływa do skał by ocenić, czy komuś udało się uratować z trwogą spostrzegają, że ocalałych jest więcej niż są w stanie zabrać mała łódką – i zdecydowanie więcej niż są w stanie wyżywić. Desperacja rozbitków prowadzi do starcia niosąc wiele ofiar, których ciała nazajutrz lodowata woda wyrzuca na brzeg stacji rybackiej. Wbrew temu, co nakazuje stara Helga, druga z dwóch kobiet obecnych na stacji, rybacy zaniechają rytualnego pochówku i tym samym sprowadzają na siebie gniew draugra. A może własnego sumienia?
Niegościnne progi Arktyki mają w sobie coś hipnotyzującego. Surowe pejzaże sprawiają, że na sam ich widok przenika nas chłód i jest to chód tego rodzaju, który zdaje się przenikać nie tyle kości co przeszywać duszę. Groza ma to do siebie, że świetnie kiełkuje w zamarzniętej ziemi.
Pierwszy pełnometrażowy film islandzkiego reżysera Thordura Palssona to nastrojowy folk horror z vibem „Terroru” Simmonsa. Oferuje nam przejmujący chłód na zamarzniętym pustkowiu skąd jedyna droga ucieczki prowadzi przez wzburzone, lodowate wody oceanu arktycznego. To właśnie tu niezbyt liczna grupa rybaków walczy o przetrwanie. Towarzyszą im dwie kobiety, wdowa po Mangusie – który dotąd był ich przywódcą niestety niedawno stracił życie – oraz Helga, starsza kobieta, która dba o obóz i wyżywienie. Helga zna też wszystkie legendy i nie waha się dzielić się z osadnikami najmroczniejszymi akcentami islandzkiego folkloru.
Klimat jaki budują te opowieści z pogranicza świata żywych i umarłych są warte wszystkich emocji jakie są w stanie wzbudzić. Już samo miejsce akcji budzi niepokój malujący się na zaciętych obliczach bohaterów. Co ciekawe, nikt z mężczyzn nie podważa autorytetu wdowy i to jej ostatecznie pozostawiona zostaje decyzja w kwestii rozbitków. To jej najsilniej będzie ciążył jej ciężar i to ją zdaje się najbardziej interesować draugr.
Słowo draugr oznacza tyle co 'ponownie chodzący’ i odnosi się do bytu, który powstaje z martwych. Draugr zna przyszłość, ale na ziemi trzymać go mogą niezałatwione sprawy, jak chęć zemsty, potrafi też wpływać na pogodę. By uniknąć spotkania z nim trzeba zadbać o godny pochówek zmarłych. Czego jak wiadomo, zaniechali bohaterzy filmu. Czy to, co ich nęka jest realne, czy wyobrażone, silnie oddziałuje na ich i tak nie łatwe życie. Emanacje nadprzyrodzonego to sceny grozy najwyższej próby, bez tanich zagrań budzących drwinę. Jestem przekonana, że zrobią na Was wrażenie.
Nastrój filmu jest ciężki, melancholijny, ale i pełny napięcia, co stosownie podkreśla ścieżka dźwiękowa. Aktorsko bardzo okej, fani Peaky Blinders będą zachwyceni:), choć na mnie osobiście największe wrażenie robiła Helga. Podsumowując, must watch, dla fanów skandynawskich klimatów, folk horroru i slow burn’owych narracji.
Moja ocena:
Straszność: 2
Fabuła:8
Klimat:9
Napięcie: 7
Zaskoczenie:6
Zabawa:8
Walory techniczne:8
Aktorstwo:8
Oryginalność:6
To coś:8
70/100
W skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz