Hanyo/ Pokojówka (1960)
Mąż i ojciec dwójki (wkrótce trójki) dzieci, Dong-si Kim pracuje w szkole dla dziewcząt ucząc muzyki. Pewnego dnia znajduje list miłosny, który napisała do niego jedna z młodziutkich uczennic. Mężczyzna donosi o tym dyrekcji szkoły, a zakochana pannica za tak niemoralne zachowanie zostaje wydalona ze szkoły. Wkrótce na progu jego domu zjawiają się kolejno dwie dziewczyny – pierwsza chce pobierać lekcje gry na pianinie, druga ma zostać zatrudniona jako pokojówka. Obydwie mają jednak wobec nauczyciela zupełnie inne plany.
Czarno-biały film, „Pokojówka” Ki-young Kim’a z 1960 roku położył podwaliny pod współczesne koreańskie kino grozy. Nakręcony w czasach złotej ery koreańskiego kina odbiegał od popularnych wówczas romansów z happy endem, bardziej pasując do mniej popularnego gatunku shinpa traktującym o mrocznej stronie namiętności utrzymanym w gotyckiej estetyce. Scenariusz powstał w oparciu o prawdziwą historię morderstwa, ale nie udało mi się znaleźć szczegółowych informacji na temat tej niefartownej inspiracji.
Faktem jest, że obraz był odczytywany jako zwiastun obyczajowego przewrotu, bo mówił głośno o tym, o czym kultura kazała milczeń. Ki-young Kim wykorzystuje w nim popularny w amerykańskich filmach noir motyw kobiety fatalnej, której namiętna natura sprowadza na mężczyzn nieszczęście, a mniej szczęśliwe rywalki wpędza do grobu. Powiem Wam, że bardzo ciekawie ogląda się taki żywiołowy, ekspresyjny popis kobiecej energii uwieziony w sterylnym akwarium azjatyckich konwenansów. Współczesny widz może na te ekscesy zareagować ironicznym uśmieszkiem, ale nie da się ukryć, że jest to coś szalenie oryginalnego i osobnego.
Na bardzo małej przestrzeni ciasnego mieszkanka rozgrywa się dramatyczna opowieść o wielkich nadziejach i jeszcze większych lękach. Scenę otwierającą stanowi rozmowa żony i męża. Bezimienna w tym filmie kobieta przysłuchuje się przemyśleniom swojego partnera na temat obyczajowego skandalu opisanego w gazecie: romans z pokojówką. Dong-si Kim nie wie, że wkrótce będzie miał okazję zweryfikować swoje bardzo prawilne poglądy, gdy to w jego domu pojawi się młoda i śliczna pokojówka. Serio, aktorska jest naprawdę śliczna. Wątpliwa natomiast wydaje się atrakcyjność głównego filmowego amanta.
Zupełnie niezrozumiałym dla mnie było czym gość wabi te ślicznotki (bo jest ich więcej). Może jakaś erotyka władzy? Może w Korei lata ’60 nauczyciel cieszył się jakąś niebywałą pozycją? Chyba nie, bo jego żona nie musiałaby wówczas całymi dniami ślęczeć nad maszyną do szycia żeby podreperować domowy budżet. Who know? Za to właśnie lubię stare filmy, za to lubię filmy z odległych kulturowo 'krain’ cobym miała co rozkminiać poznając świat przedstawiony.
Ewidentne jest, że pozycja mężczyzny w owym świecie jest zdecydowanie mocniejsza niż kobiet. Widać to nawet w relacji z dziećmi gdzie córka traktowana jest o wiele gorzej niż syn, a ciężarna matka marzy o tym, by dzieckiem które teraz przyjdzie na świat był kolejny chłopiec. Dosłownie wszystko składa się na obraz męskiej potęgi, która jednak okazuje się śmiesznie mała w starciu z żywiołem kobiecości stosownie podsyconym podmuchem namiętności. Do czego to doprowadzi? Do niczego dobrego, wierzcie mi, jest na co popatrzeć. Sytuacja w domu Państwa Kim szybko staje się kuriozalna, a w swoim kuriozum przerażająca. Reżyser porządnie nagimnastykował się by zasugerować to czego pokazać nie mógł przez co przekaz staje się podwójnie intensywny. Z radością obejrzę remake, a słyszałam o przynajmniej dwóch.
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła:8
Klimat:8
Napięcie:7
Zaskoczenie:6
Zabawa:7
Walory techniczne: 7
Aktorstwo: 8
Oryginalność: 8
To coś: 8
68/100
w skali brutalności: 1/10