Derrière les murs/Za murami (2011)
Francuscy twórcy horroru dali mi się poznać jako autorzy makabreski. Torture porno to rodzaj horroru w jakim świetnie się odnajdują. Doświadczenie jednak uczy, że nie ma co generalizować. „Za murami” jest przykładem całkiem udanego francuskiego horroru nastrojowego.
Bardzo lubię horrory kostiumowe. W przypadku tego filmu przenosimy się do lat ’20 XX wieku. Akcja filmu toczy się w sennej mieścinie gdzieś na południu Francji. Gwarantuje to widzowi uciechę w postaci podziwiania pięknych krajobrazów.
Bohaterką filmu jest pisarka romansów Suzanne, która po śmierci córki przeprowadza się na prowincję za radą swojego wydawcy. Tam próbuje napisać nową powieść, a przynajmniej jakiś jej fragment, żeby tylko przekonać wydawce do wypłacenia kolejnej zaliczki.
Pojawienie się sławnej damy budzi poruszenie wśród mieszkańców mieściny. Tak Suzanne poznaje sklepikarza i jego zazdrosną żonę, mało sympatyczną panią, która próbuje się wkręcić do Suzanne na etat sprzątaczki, oraz jej siostrzenice. Właśnie owa siostrzenica, Valentine, będzie odgrywać w tej historii dużą rolę. Dziewczyna zaprzyjaźnia się z Suzanne, która pomaga jej w nauce. Za pewne nic złego by się nie wydarzyło gdyby nie ciągota Suzzane do środków psychoaktywnych. Pisarka dla lepszej weny popija „zieloną wróżkę” doprawioną kilkoma kroplami laudanum. Zmora wena przychodzi do niej dość szybko, ale niestety popijanie ma dla kobiety kiepski skutki.
Spory potencjał historii nie został do końca wykorzystany, ale na pewno film nie zasługuje na tak tragicznie niska ocenę jaką ma na portalu Filmweb.
W filmie pojawia się motyw żałoby po śmierci dziecka, to on tu odgrywa największą rolę. Suzanne nie pogodziła się zw śmiercią córki. Pojawienie się Valentine przywołuje bolesne wspomnienia, a gdy i dziewczynce przytrafia się coś złego, Suzanne doświadcza czegoś w rodzaju flash backu. Tłumione do tej pory poczucie winy wraca ze zdwojoną siłą – nie ukrywajmy, laudanum też odegrało w tym sporą rolę – i prowadzi do tragedii.
Postać Suzanne jest dość ciekawa i złożona, podobnie bohater zbiorowy w postaci mieszkańców miasteczka, którzy wykazują wszystkie typowe dla małej społeczności cechy. Odpychająco wręcz mało interesujący jest przyjaciel Suzanne, który przypadkiem zjawia się pod jej domem, przypadkiem chce jej pomóc, przypadkiem trafia do jej łóżka. Dużo lepszym wariantem byłoby wymiksowanie go ze sprawy i sprowadzenie do roli materaca:)
Dom, w którym zamieszkała Suzanne skrywa pewną tajemnice. Niestety nie została ona wyeksploatowana tak jak na to zasłużyła. Winę za to mogę zrzucić na przyjaciela Suzanne, który to bierze się za jej rozwikłanie pod czas gdy kobieta leczy „kaca” w domu. Zdecydowanie wolałabym, gdyby to ona, wzięła sprawy w swojej ręce. Postać jej przyjaciela jest tak miałka i niewyraźna ze nie pamiętam nawet jego imienia i pomyłką moim zdaniem było powierzenie mu tak ważnej w historii roli.
Film przyjemny, raczej mało straszny ale utrzymujący nastrój.
Moja ocena:
Straszność:3
Klimat:8
Fabuła:7
Zaskoczenie:6
Zabawa:7
Dialogi:6
Oryginalność:5
To coś:6
Aktorstwo:7
Zdjęcia:7
62/100