Zapomnij patrząc na słońce -Katarzyna Mlek
„O Boże! Ja mógłbym zamknąć się w orzechowej łupinie i uważać się za króla nieskończonych przestrzeni, gdyby nie to, że mam złe sny”
Pewnie znacie, to cytat z „Hamleta”, bardzo znany, pojawia się nawet w horrorze „Koszmar z ulicy wiązów”. Nawiązuję do niego z okazji książki Katarzyny Mlek. Czytając „Zapomnij patrząc na słońce”, słowa Szekspira cały czas uporczywie kołatały mi w głowie.
Książkę pochłonęłam w parę godzin, nie wiem ile, ale krótko to trwało. Niestety.
Powieść jest dość bolesną przeprawą przez historię życia Hanki. Poznajemy ją jako kilkuletnią dziewczynkę, którą dręczą złe sny. Kruk przychodzi do niej nocą. Wraz z nim przemierza podniebne przestrzenie, spełniając odwieczne ludzkie marzenie o lataniu, ale nie tylko. Kruk bywa wredny i zmusza dziewczynkę do różnych bolesnych dla niej rzeczy grożąc dziobaniem. Wycieczki z krukiem po krainie snu przynoszą jednak coś dobrego, zawierają zaszyfrowane informacje, które mogą pomóc dziewczynce w uniknięciu nieszczęść. O ile sny Hanki nie są zbyt przyjemne to jawa, czyli jej codzienne życie jest chyba jeszcze gorsze niż senne koszmary:
Matka nie stroniąca od alkoholu, pogrążona w depresji, niemal od momentu przyjścia dziewczynki na świat znęca się nad nią i jej ojcem, a swoim mężem, Januszem. Co jeszcze Hanka przeżyje w swoim życiu przemilczę, ale wierzcie mi na słowo, że jest to historia tak smutna, że aż straszna. A zakończenie jest gwoździem do trumny dla każdej wrażliwej duszy.
Smutna, straszna, ale też piękna w poetycki i oniryczny sposób. Jawa i sen zacierają się na jej kartkach.
Katarzyna Mlek stworzyła sugestywny obraz dziecka obdarzonego wielką wyobraźnią, wyobraźnią, czy chorobą psychiczną, a może posiadającą zdolność jasnowidzenia? Któż to wie. Ja, nawet po skończeniu lektury, nie jestem do końca pewna, choć autorka podsuwa czytelnikowi wiarygodne rozwiązanie.
Chciałabym tu wytoczyć potężną analizę działalności kruka w życiu dziewczyny, która być może okaże się nadinterpretacją:).
Trzeba by tu sięgnąć do mitologii. I to nie jednej, bo w większości kultur kruk funkcjonuje jako ważny symbol. Między innymi jest strażnikiem tajemnic. W mistyce babilońskiej każdy adept musiał przejść siedem- tak siedem- stopni uświadomienia by otrzymać imię Kruka.
Tak sobie myślę, chyba jedynie autorka mogłaby to potwierdzić, że jej bohaterka przechodzi właśnie przez takie stopnie uświadomienia odgadując zagadki kruka. Liczba siedem też ma tu znaczenie.
Sen jest tu moim zdaniem kolejnym symbolem, bo w końcu we śnie najsilniej przetwarzamy i często gęsto sny podsuwają nam to co nieuświadomione lub to co wyparte. Kruk chcąc „uświadomić” bohaterkę, później także jej nieszczęsną matkę przychodził właśnie we śnie.
Jako strażnik tajemnic, jednocześnie symbol przenikliwości i inteligencji podsuwa Hance zagadki do rozwiązania, nie wyjawia przyszłości w prosty sposób. Na wiedzę trzeba sobie zasłużyć.
Czytałam w jakieś recenzji, że kruk stanowi tu po prostu zwiastun nieszczęścia. W porównaniu z tym co ja sobie „wymyśliłam” to bardzo płaska interpretacja i trochę biegnąca na skróty.
Do największych walorów fabuły należy upiorna momentami wiarygodność i rzetelność opisów. Ciężko coś takiego osiągnąć w powieści, która zawiera sporo elementów paranormalnych.
Jeśli chodzi o styl i samą konstrukcję powieści to jest bez zarzutów. Nie miałbym się do czego przyczepić nawet jak chciałabym być upierdliwa.
I jeszcze ta okładka, która od razu przykuła moją uwagę, bardzo niepokojąca, mimo iż ptaszysko bardziej przypomina mi kawkę niż kruka, ale specjalistką od ornitologii nie jestem:)
Jako, że jest to chyba najlepsza książka od Oficynki jaką miałam okazję przeczytać:
Moja ocena:
10/10
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu Oficynka