Little bites/ Kąski (2024)
Mindy samotnie wychowuje swoją córeczkę Alice. Jej dom zamieszkuje jednak ktoś jeszcze, demoniczna istota imieniem Agyar, która wciąż domaga się krwi. Jeśli Mindy zaniecha karmienia Agyar zabierze się za jej córeczkę. Co więc począć? Mindy kawałek po kawałku pozwala się zjadać demonowi.
„Little bites” to trzeci film artysty znanego pod pseudonimem Spider One. Prywatnie – brat Roba Zombie’go, a że więzy krwi zobowiązują to już możecie się domyślać jakiej estetyki należy się tu spodziewać. Delikatnie nie będzie.
Produkcję można traktować jako film wampiryczny, bo też tej postaci najbliżej do naszego antybohatera. Jego pochodzenia nie znamy, w strefie domysłu pozostaje również to jak znalazł się w domu Mindy i skąd wzięła się ta pasożytnicza relacja. Mindy wie, że musi być mu posłuszna i zdaje się nie podważać tego faktu. Najwyżej może negocjować: może dziś noga zamiast ręki? Nieee, wolę rękę – upiera się potwór, a ona mu ulega, bo strach o życie córki jest silniejszy.
Film ma bardzo gęsty klimat, uderza w ponure tony, dominuje tu ciemność a powietrze jest morowe. Wszelkie dyskusje i negocjacje są skazane na porażkę, ale Mindy się nie poddaje i te jej uparte próby pchają fabułę naprzód. Z drugiej strony mamy świat zewnętrzny od którego Mindy jest oddzielona, ścianą domu, zamkniętymi drzwiami i słuchawką telefonu. Na progu stoi pracownica opieki społecznej zatroskana o dobo małoletniej, a w słuchawce pobrzmiewa oskarżycielski głos matki, która mówi Mindy, że ta nie chce należycie zająć się córką. I fakt, jak się nią zająć kiedy ma demona do wykarmienia na głowie?
Dla mnie ta produkcja mimo całego horrorowego vibe’u, oddanego w estetyce, czy wreszcie charakterystyce antybohatera jest metaforą uwięzienia w uzależnieniu. Taka interpretacja stale pobrzmiewała mi z tyłu głowy w trakcie seansu i złapałam się na tym, że każde słowo jakie wypowiadał Agyar traktowałam jak wypowiedź, męża/partnera bohaterki. I grało. I pasowało. A może to nie mąż/partner a narkotyczny głód? Później pojawiła się inna myśl, że to wcale nie musi być partner, ani dobry drag? Może to … dziecko? I tu nastąpiła następna fala domysłów i silne skojarzenie z „Babadookiem”.
Ciekawa propozycja, moim zdaniem, ale raczej nie skierowana w stronę mas, bo z mainstreamowego punktu widzenia jest średnio atrakcyjny.
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła: 7
Klimat:7
Napięcie:6
Zabawa: 6
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:8
Aktorstwo:7
Oryginalność: 6
To coś:7
61/100
W skali brutalności: 2/10