Puchatek: Krew i miód (2023)
Dzieciństwo Krzysia spędzone z przyjaciółmi ze Stumilowego Lasu minęło bezpowrotnie gdy wyjechał na studia. Teraz wraca tam wraz ze swoją narzeczoną, Mary by udowodnić jej że Kubuś Puchatek i Prosiaczek nie byli projekcją jego wyobraźni. Na miejscu owszem zastają wspomnianych starych przyjaciół Krzysia, ale nie są już oni tymi sami, sympatycznymi zwierzątkami.
Rhys Frake-Waterfield twórca takich produkcji jak „Mordercza choinka” korzystając z faktu, że prawa do słynnego Kubusia Puchatka zdążyły wygasnąć i teraz trzeba zapłacić zdecydowanie mniej za użyczenie sobie od Disneya kultowych postaci z bajki postanowił spreparować retelling opowieści o Kubusiu, coś na zasadzie sequela, dalszych losów Krzysia i jego przyjaciół, ale w konwencji horroru.
Można by pomyśleć – świetny pomysł! Tyle można ugrać, tak się można zabawić. Można pójść w psychopatologię i ukazać sympatycznych bohaterów jako reprezentantów psychicznych zaburzeń, albo z Krzysia zrobić oszalałego schizofrenika w przebraniu maskotki mordującego dzieci pośród leśnej głuszy. Można dzięki CGI wcielić animowane postaci do filmowego planu z udziałem normalnych aktorów. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie ten efekt w „Kosmicznym meczu” robił dość creepy wrażenie, a jakby to jeszcze sprytnie podkręcić byłoby na prawdę nieźle. Można by zrobić z tego klasyczny animal attack z dzikiem zamiast Prosiaczka, z niedźwiedziem zamiast Puchatka… Można zrobić tego czarną komedię z pomyłkami skutkującymi gęsto ścielącym się trupem. No dużo można było.
Zamiast tego twórca postawił na najbardziej prostacki pomysł i zaserwował widzom kolejną opowieść o dwóch wykolejeńcach w zwierzęcych maskach. Tanio. Pretekstem do rozpoczęcia ich morderczej krucjaty ma tu być żal do niegdysiejszego przyjaciela, Krzysia i morderczy pakt zawarty pomiędzy Puchatkiem, a Prosiaczkiem nad tym co zostało po zjedzonym przez nich Kłapouchym.
Scenariusz nie zadaje sobie trudu wyeksploatowania potencjału postaci tyłowej, ani towarzyszącego mu Prosiaczka. Obydwaj wyglądają i zachowują się jak typowi wiejscy sodomici z lasów zachodniej Wirginii, farmy w Teksasie, czy pustyni Nowego Meksyku. Chodzą i zabijają, bez wysiłku i bez pomysłu. Zwykle milczą, bo ciężko mówić w maskach. Jedynym odwołaniem do oryginału, jeśli chodzi o kreacje postaci, jest kapiący z maski Kubusia miód – uzasadnienia tego zjawiska brak. Nie wykorzystano motywu lękliwości oryginalnego prosiaczka, ani kompulsywnego obżarstwa Puchatka. A można by zrobić z tego coś fajnego. Można, ale po co? Tygryska w ogóle nie ma, widać u chińczyka nie było odpowiedniej maski.
Postaci ofiar, zarówno Krzysia jak i bandy przypadkowych dziewczyn, które urządzają sobie wypad do domku w Stumilowym Lesie zostały pozbawione wyraźniejszych cech osobniczych. Coś tam pokazano w zarysie, ale raz że tylko półgębkiem i bez żadnej konsekwencji w postaci dalszego przebiegu wydarzeń, dwa że schematycznie i w sposób zupełnie nie wart odnotowania w pamięci. Nawet jak na protagonistów slashera wyglądają tu raczej na ich ubogich statystujących krewnych z Sosnowca. Dialogi jakie między sobą toczą nie odstają od ogólnego poziomu całego przedsięwzięcia.
To co najbardziej przebija z tego filmu to lenistwo twórców. Nie mówię nawet o lenistwie intelektualnym przy powstawaniu scenariusza, ale o lenistwie we wcielaniu go w życie. Technicznie film leży i kwiczy. Złe jest tu absolutnie wszystko, począwszy od warsztatu aktorskiego, po zabiegi operatorskie i montaż. Nawet muzyka podłożona jest od radajca i nijak nie pasuje do tego co obserwujemy na ekranie. Sceny śmierci są banalne, trącą taniochą i tandetą. Nawet jump scary, najprostszy horrorowy chwyt tu nie wyglądają tak jak powinny i nie przynoszą spodziewanego efektu. Jest źle. Ani się nie pośmiałam, ani się nie pobałam. Gorzej może być już tylko przy zapowiadanej kontynuacji – a, że będzie to już pewne bo nie może być inaczej gdy film za 100 tysiaków zarobił już cztery bańki. Strach się bać.
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła: 2
Klimat:3
Napięcie:3
Zabawa:2
Zaskoczenie:2
Walory techniczne:3
Aktorstwo:3
Oryginalność: 3
To coś:1
23/100
W skali brutalności: 2/10
Dziękuję dystrybutorowi Monolith Films