Woman of the Hour/ Randka w ciemno (2023)
Koniec lat ’70 w Los Angeles. Cheryl Branshaw mieszka w Hollywood gdzie bezskutecznie próbuje zrobić karierę aktorki. Za namową swojej agentki godzi się na udział w popularnym TV Show „The Dating Game” gdzie posłużyć ma za studyjny rekwizyt: śliczną pannę szukającą swojego rycerza. Jej rola ma się ograniczać do zadawania niewymagających myślenia pytań trzem wymuskanym kawalerom. Jednym z nich jest Rodney Alcala, fotograf, znany później jako The Dating Game Killer.
Reżyserki debiut Anny Kendrick bierze na warsztat prawdziwą historię seryjnego zabójcy ze wzgórz Hollywood, któremu przypisuje się nawet 130 morderstw – udowodniono siedem, znanego jako The Dating Game Killer ze względu na swój udział w randkowym show stacji ABC.
Scenariusz, który tak mocno przykuł uwagę Kendrick nie skupia się wyłącznie na postaci antagonisty. Ważną rolę odgrywa tu postać, w którą wciela się sama reżyserka, czyli Cheryl. Jej bohaterka funkcjonuje tu jako modelowa ofiara: spragniona sławy, młoda i atrakcyjna dziewczyna – tylko patrzeć jak Alcala zaciśnie palce na jej szyi. Cheryl jednak nie jest naiwną gąską, w poważaniu ma sugestie producenta odnośnie wizerunku jaki powinna wykreować. Cheryl postanawia pokazać pazurki i zrobić prawdziwe show froterując podłogę kandydatami na swojego chłopaka. Tylko jeden zdaje się ustać na nogach w ogniu jej pytań i nie wychodzi na totalnego frajera. W zasadzie ma tylko jedną wadę – jest mordercą i gwałcicielem. Ale o tym Cheryl nie wie.
Śledzimy też naszego zabójcę w akcji, łapiemy na gorącym uczynku, widzimy też jego poczynania z innymi ofiarami i… Tak naprawdę skaczemy od ujęcia do ujęcia. Ta poszarpana narracja ma wywieźć w pole tych z widzów, którzy znają prawdziwą historię, niestety sprawia to wrażenie chaosu i zamętu, rozprasza napięcie, które udaje się wygenerować w poprzedzających narracyjny przeskok scenach. W efekcie mamy film taki sobie, a mogło być dużo lepiej.
Cała koncepcja skoncentrowana wokół wątku relacji damsko-męskich daje mam przestrzeń do ciekawych przemyśleń. Weźmy tych jej kandydatów: babka ma do wyboru przygłupa, napaleńca i całkiem intrygującego… zwyrodnialca. Sama wtrącona jest w rolę słodkiej idiotki – którą brawurowo odrzuca, ale to wszystko pokazuje nam, że od komedii romantycznej do mrocznego thrillera jeden krok, a kobieta zawsze i wszędzie może być ofiarą. Druga narracja i wątek młodziutkiej hipiski i tego jaką maskę musi założyć na siebie w momencie gdy maska uwodzicielskiego fotografa opadła i doszło do najgorszego. To co robi ta młoda jest nie do uwierzenia.
Generalnie można obejrzeć, ale bez zachwytu, do tego sporo mi zabrakło.
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła: 7
Klimat:6
Napięcie:6
Zaskoczenie:5
Zabawa:6
Walory techniczne:6
Aktorstwo:7
Oryginalność:6
To coś:6
56/100
W skali brutalności: 1/10