The Assent/ Syn diabła (2019)
Po tragicznej śmierci żony Joel samotnie wychowuje synka Masona. Mężczyzna cierpi też na schizofrenie, więc musi znajdować się pod stałą kontrolą lekarza psychiatry. Pracuje jako mechanik w małym warsztacie, ale zarabia ledwie tyle by pieniędzy starczyło mu na opłacenie opiekunki i skromne wyżywienie dla syna. Radzi sobie do momentu, w którym opiekunka oświadcza mu, że z powodu wyjazdu na studia muszą zakończyć współpracę. Zdarzenie to zbiega się w czasie z sytuacją w wyniku, której Joel zaczyna podejrzewać, że jego syn mógł odziedziczyć po nim chorobę. Alternatywną interpretacja dziwnych deklaracji ze strony Masona jest… opętanie i tą wersję potwierdzają dwaj księża, w tym ojciec Lambert, egzorcysta skazany prawomocnym wyrokiem za przeprowadzenie tragicznego w skutkach rytuału wypędzania diabła.
Pearry Reginald Teo („Nekromancja”, „Dead Inside”) w swoim najnowszym filmie postanowił zmierzyć się z motywem opętania przez diabła. Nic nowego, nawet jeśli dodamy do tego wątpliwości natury medycznej każące poważnie rozważyć kwestię schizofrenii wieku dziecięcego, jaka mogła przytrafić się Masonowi. Nie ma więc co się dziwić, że widzowie nie szaleją z entuzjazmu. Mnie jednak coś w tym filmie urzekło, bo ja wiem… rozczuliło? Postać ojca, który borykając się z własnymi problemami desperacko walczy o opiekę nad dzieckiem. Warstwa dramatyczna od razu mnie kupiła, sceny w których widzimy jak Joel woli nakarmić syna i kota niż sam coś zjeść…
Bardzo mocne było to wejście. Nie obcujemy tu jednak z dramatem obyczajowym a z horrorem z wątkiem religijnym to też twórca dolewa oliwy do ognia i mały Manson zaczyna 'zeznawać’ co też widzi w swoim pokoju. Ojciec cierpiący na chorobę, w której mogą pojawiać się halucynacje nie wie czyja perspektywa jest w tym momencie tą właściwą. Czy Manson widzi coś co powinien widzieć i on, czy wręcz odwrotnie- leki działają jak złoto, a to Manson w tym momencie ma zwidy. Ma zwidy? Czy to znaczy, że odziedziczył chorobę po nim? – Pierwsza i dość rozsądna myśl Joela napawa go lękiem.
Sceny, w których Joela z pomocą aparatu fotograficznego 'bada rzeczywistość’ próbując sfotografować to co rzekomo widzi Manson są chyba najlepszymi grozowymi scenami w filmie. Dobry występ dała też zmarła matka. Póki mamy wątpliwości jest dobrze, sytuacja psuje się w punkcie kulminacyjnym, czyli gdy na arenę wkraczają katoliccy księża. Tu robi się sztampowo i miałko. Zryw w dobrym kierunku następuje dopiero w finale. Naprawdę nie jest to zły film, ale zdecydowanie więcej można było z niego wyciągnąć.
Moja ocena:
Straszność: 2
Fabuła:7
Klimat:7
Napięcie:6
Zabawa: 6
Zaskoczenie:6
Walory techniczne: 7
Aktorstwo:6
Oryginalność:5
To coś:6
58/100
W skali brutalności: 1/10