Stopmotion (2023)
Niedościgniona w sztuce animacji poklatkowych Suzanne Blake zapada na reumatoidalne zapalenie stawów, które ogranicza jej ruchomość na tyle, że nie jest w stanie własnymi rękami ukończyć swojego ostatniego filmowego projektu. Pomocą ma jej służyć córka, Ella, wrażliwa dusza i aspirująca artystka. Niestety córka nie jest w stanie wypełnić założonych przez matkę postulatów. Gdy frustracja Suzanne sięga zenitu odbija się to na jej zdrowiu. Podczas wspólnej pracy z córką kobieta doznaje udaru i zapada w śpiączkę. Ella w poczuciu obowiązku, a także chęci udowodnienia matce swoich zdolności postanawia sama dokończyć jej film. W zaaranżowanym przez jej chłopaka Toma studiu w wymarłym apartamentowcu przystępuje do pracy, jednak zamiast weny w jej głowie pojawia się coś innego.
Robert Morgan, znany animator poklatkowy nad swoim debiutanckim horrorem pracował ponad dziesięć lat. I nie chodzi nawet o samą konieczność prac w postprodukcji, które wymusiła na nim jego własna koncepcja 'teatru kukiełkowego’, ale o sam okres od narodzin pomysłu, po znalezienie czasu na jego spisanie i wreszcie znalezienie środków na realizację i na koniec właściwą pracę na planie. Twórca zafascynowany samym aktem tworzenia przelał w końcu na papier swoje przemyślenia dotyczące artystycznych zmagań z żywiołem sztuki, która czasem wymyka się spod kontroli.
Film artystyczny, film intelektualny, film nudny niestety. Bardzo zgrabnie zapowiadająca się warstwa dramatyczna mająca oferować nam obraz psychicznej dezintegracji wrażliwego umysłu poprzedzoną przez spektakl psychicznej przemocy zniknęła w formie zdającej się być oczkiem w głowie Morgana. Ciekawa koncepcja fabularna szybko wytraca odbicie w zderzeniu z bardzo nierównym tokiem narracji, która przykuwa uwagę tylko we fragmentach. Tej uwagi widza – mnie konkretnie – twórcy utrzymać się nie udało. Bardzo mi szkoda tego projektu, bo pod względem technicznych akrobacji jakich dokonał Morgan jest bezsprzecznie dziełem oryginalnym i wizualnie nowatorskim – upiorna jest ta mięsna kukiełka, upiorny jest jej świat, ale jakoś zabrakło mi w tym przewodnictwa.
Co do mojej interpretacji stanu faktycznego, to osobiście małą towarzyszkę podróży Elli traktuję jako kompilację głosu wewnętrznego krytyka, który zastępuje jej matkę- Ella tak bardzo nie wierzy w siebie, że musi komuś oddać pałeczkę przywództwa w projekcie, choćby urojeniu – i wewnętrznego dziecka, które zmaterializowało się by szturmem przejąć kontrolę nad jej wolą – tą samą wolą, która wpędza ją w upokarzającą myśl, że nie znaczy nic. Tak to widzę. Jeśli zdecydujecie się na seans to dajcie nać co myślicie. Czy warto tego Wam nie powiem z pełnym przekonaniem, bo nie jest to dzieło zdolne wziąć szturmem każde czarne serduszko fana horroru, więcej myślę, że ma na to raczej małe szansę. Stanowi natomiast ciekawostkę jeśli idzie o formę.
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła: 4
Klimat:8
Napięcie:5
Zabawa:4
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:8
Aktorstwo:7
To coś: 6
Oryginalność:8
56/100
W skali brutalności: 1/10