Chloe (2009)
Wszystko zaczyna się od wątpliwości. Catherine ma wątpliwości co do wierności swojego męża, Davida. Ma wątpliwości względem własnej, przywiędłej z racji wieku atrakcyjności. Podejmuje pewne kroki, ale szybko pojawiają się, znowuż, wątpliwości, czy aby na pewno robi dobrze.
Małżeństwo pani doktor i wykładowcy akademickiego przechodzi kryzys. Mają poważne problemy z komunikacją, co sprawia, że Catherine postanawia wywlec małżeńskie brudy z domu i skorzystać z pomocy… profesjonalistki. Każda rozsądna dziewczynka wie, że gacie męża pierze się domku, ponieważ korzystanie z pomocy praczki może poważnie naruszyć domowy mir.
Pewnego wieczoru Catherine poznaje młodą i atrakcyjną call girl i postanawia zatrudnić ją do uwiedzenia męża. Chce wystawić go na próbę, sprawdzić swoje podejrzenie, że David ślini się na każdą młodą dupę i ochocze instaluje w nich swój sprzęt przy nadarzającej się okazji. Gdyby to był klasyczny thriller z femme fatale w roli głównej łatwo byłby przewidzieć, że David oszaleje z pożądania do panienki odstawiając żonkę na boczny tor. Ale nie oto tu chodzi, moi drodzy.
Scenariusz filmu Atoma Egoyana jest do pewnego stopnia kalką francusko hiszpańskiej produkcji z 2003 roku. Można by nazwać „Chole” remake „Nathalie”, ale między fabułami obydwu filmów są zbyt duże rozbieżności i moim zdaniem w każdym z nich chodzi o coś zupełnie innego. Raczej nie polecam oryginału, oczywiście można się zapoznać dla porównania, tak jak ja to zrobiłam, ale w porównaniu z dziełem Atoma „Nathalie” rozczarowuje.
„Chloe” to historia o tym, do czego mogą doprowadzić wątpliwości. Można to nazwać kryzysem wieku średniego, zazdrością, masochizmem, ale wszytko zaczyna się właśnie od wątpliwości.
Gdyby nie one Catherine nie najęłaby prostytutki dla swojego męża. Gdyby nie one przerwałaby akcję, gdy zapaliła się czerwona lampka.Gdyby wiedziała czego chce nie stałoby się to wszytko.
Catherine regularnie spotyka się z Chloe, a ta opowiada jej o tym jak zgodnie z planem uwiodła jej męża. Nie szczędzi szczegółów, nawet tych najpikantniejszych. A Chloe umie pięknie opowiadać. Jej historie, jej profesja, jej zamiary doskonale kontrastują z niewinną urodą i pokornym spojrzeniem okrągłych oczu. Amanda Seyfried weszła w tą rolę jak w masło. Wywiązała się z niej całkowicie, pozostawiając mnie pod dużym wrażeniem.
Przysłuchując się opowieściom Chloe i jednocześnie obserwując rekcje Catherine- tu zaś mamy obsadzoną Julianne Moore – zastanawiałam się czy pani żona nie jest czasem masochistką. Zdrada może w ofierze budzić najróżniejsze reakacje, ale Catherine reaguje na nią… wyjątkowo.
„Nie wiem czy mi ulżyło, czy mam ochotę się powiesić”– wyznaje swojej powiernicy, kochance męża. Wkrótce po tym widzimy jak nasza bohaterka zabawia się pod prysznicem wyobrażając sobie to, co opowiedziała jej Chloe. Jednym słowem podniecała ją perspektywa młodej call girl obciągającej jej wysłużonemu małżonkowi. W ten dziwny sposób zbliża się do swojego męża. Nie potrafi normalnie iść z nim do łóżka, nie czuje się dość pociągająca, wybiera więc pośredniczkę. Tak to chyba można nazwać.
Taka sytuacja jest dość dziwna, ale to jeszcze nic. Gdzie w tym wszystkim jest Chloe? Co ona czuje? Catheriene błędnie założyła, że dziwka nie ma uczuć. Ich relacja jest transakcją finansową i nic ponad to. (Do tego też sprowadza się historia z „Nathalie”). W przypadku Chloe jest jednak inaczej.Nasza antybohaterka wie doskonale jak zadowolić klienta, czasem dużo lepiej niż on sam. Co Chloe da Catherine? Sami musicie się przekonać.
„Chloe” to dobry thriller psychologiczny, jest w nim też sporo z dramatu i trochę erotyki. Nie jest płaski czy naiwny, pozwala spojrzeć na wyświechtany motyw zdrady z innej perspektywy.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:9
Klimat:7
Napięcie:8
Zabawa:8
Zaskoczenie:7
Walory techniczne:7
Aktorstwo:8
To coś:8
Oryginalność:8
73/100
W skali brutalności:0/10
Dodaj komentarz