Poradnik grzebania kotów – Mika Modrzyńska
Trzydziestoletnia Stefania wraca w rodzinne strony, do malutkiej mazurskiej wsi. Ma za zadanie opiekować się kotami rodziców pod ich nieobecność i… rozwikłać zbrodnie sprzed lat. Jej przyjazd zbiega się w czasie z odnalezieniem zwłok zaginionej przez laty Martyny, przyjaciółki Stefy, która wraz z nią miała uciec z domu.Stefa wycofała się z brawurowego planu, zaś Martyna przepadła bez wieści. Aż do teraz gdy odnaleziono jej szczątki
Nikogo nie zaskoczę, jeśli powiem, że do lektury zachęcił mnie przewrotnie brzmiący tytuł i nie mogłam sobie odmówić sprawdzenia w czym rzecz. „Poradnik grzebania kotów” okazał się lekturą z rodzaju tych przyjemnych i niegroźnych. Nawet jeśli działo się tu coś dramatycznego autorka serwowała to z humorem i nie mogła sobie, ani na moment odpuścić dowcipkowania.
Zdecydowanie nie jest to literatura do jakiej przywykłam – u mnie wszystko musi być ponure jak noc listopadowa – więc było to dla mnie zupełnie nowe przeżycie. Styl, narracja, sposób przeżywania świata jaki reprezentuje bohaterka ciepło mi się skojarzył z poczytankami z czasów podstawówki z serii „Ala Makota”. Poziom dojrzałości Stefy – również zbliżony;) Jakoś nie miałam tego za złe autorce i przyjęłam książkę z całym dobrodziejstwem inwentarza. To trochę dziwne, śmiać się nad zwłokami, ale trochę tak było. Główna zagadka kryminalna nie strąci z głowy kapelusza, ale wszystko wydaje się w miarę spójne. Dla rozluźnienia w sam raz, ale nie możecie traktować jej nazbyt serio.
Moja ocena: 6/10
Współpraca Zysk i s-ka