Before I Go to Sleep/ Zanim zasnę (2014)
Każdego ranka Christine Lucas budzi się z przekonaniem, że ma dwadzieścia lat. Jej mózg z powodu doznanego urazu kasuje jej pamięć każdej nocy od dziesięciu lat. Kobieta nie rozpoznaje mężczyzny obok którego budzi się każdego ranka. Ten dziwny rodzaj amnezji całkowicie uniemożliwia jej normalne funkcjonowanie.
Pewnego dnia Christine poznaje neuropsychologa, doktora Nasha, który pragnie jej pomóc w odzyskaniu przeszłości.
Być może pourazowy mózg naszej bohaterki wiedział co robi kasując wiedzę o tym właśnie okresie jej życia…
Scenariusz powstał w oparciu o powieść S. J. Watsona i co więcej jest polskie wydanie książki:).
„A może to będzie ten film?”- pomyślało mi się, gdy namierzyłam nowy thriller psychologiczny z udziałem Nicole Kidman. Może to będzie najlepszy film roku?
Pierwsza scena obrazu wygląda identycznie jak scena otwierając inny thriller z udziałem Kidman, „Inni„. Kobieta budząca się z krzykiem ze snu. Identyczne ułożenie kamery. Aż się uśmiechnęłam na to skojarzenie, choć wiedziałam, że ghost story to to nie będzie.
Spokojnie mogę powiedzieć, że film nie jest zły, ale też nie zamierzam ukrywać zawodu jaki mi sprawił.
Założenie filmu „Zanim zasnę” bardzo przypomina to którym kierował się – w moim odczuciu, of course – Zemeckis w swoim „Co kryje prawda„. Scenariusz dopieszczony i wymierzony co do sekundy. Każdy błędny trop, czy fabularny twist pojawia się w idealnym momencie. Przystanki pomiędzy zwyżkami napięcia są do siebie proporcjonalne.
Wszytko to sprawia, iż miałam wrażenie że wyszedł z pod igły w niemieckiej fabryce, a nie jest dziełem bądź, co bądź artysty, bo za takowych uważam filmowców.
Wszytko jest tu takie… sztywne. Mimo iż z racji thrillerowych walorów, które film posiada nie wzbudził we mnie emocji, napięcia, zaskoczenia. Z góry wiemy, że coś tu nie gra i od pierwszych minut filmu tylko czekamy aż diabeł wyskoczy z pudełka. Co to za twist fabularny, o którego istnieniu widz wie od początku?
Winą za dość słabe wrażenia obarczam nadmierną precyzję, ale też, w pewnym stopniu, naiwność pomysłu. Z neurologii byłam noga, ale nie wydaje mi się by istniał rodzaj amnezji, który sprawia iż mózg day by day resetuje w nocy obszary odpowiedzialne za pamięć długotrwałą. Bardziej to przypomina amnezję z pod znaku Alzheimera, ale tu chorzy rzadko wracają 'do tego samego punktu’. Z resztą powiedzmy sobie szczerze, wątek amnezji jest już tak wyeksploatowany naciągany na wszelkie sposoby, że sam w sobie wydaje się już śmieszny.
Wróćmy więc na ziemię. Aktorstwo jest nie najgorsze, ale Nicole Kidman nie bardzo pasuje mi do roli zagubionej w labiryncie pamięci sierotki. Ona sama w tej roli chyba nie najlepiej się czuła, bo wypadła bardzo średnio. Colina Firtha lubię jako angielskiego gentleman’a, nie jako bohatera psychologicznej łamigłówki, na to jest zbyt drewniany. Obsada z górnej półki, ale słabo dopasowana do ról jakie im przypadły.
Wszytko inne, jak zdjęcia, czy montaż są raczej bez zarzutu, ale po thriller psychologiczny nie sięga się dla ładnych obrazków, czy oscarowej obsady, tylko dla scenariusza który, chwyci za gardło. Ten raczej zawadza o pięty.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:6
Klimat:6
Napięcie:5
Zabawa:6
Zaskoczenie:6
Aktorstwo:6
Oryginalność:5
To coś:5
Walory techniczne:7
55/100
W skali brutalności:1/10
chyba się skuszę, ale tylko ze względu na Nicole 🙂