Coherence (2013)
Grupa przyjaciół spotyka się na przyjęciu w domu jednego z nich. Jest alkohol i dobre jedzenia. Ma być też dobra zabawa. Przy stole bohaterzy rozmawiają o przelocie komety. Niektórzy z nich, głównie tancerka, Emma obawia się, że pojawienie się na niebie komety może wywołać nieciekawe zjawiska.
Przywołuje historie z lat trzydziestych potwierdzających tę teorie.
W czasie imprezy, z nieznanej przyczyny, pękają wyświetlacze ich telefonów i wysiada prąd. Przyjaciele wychodzą przed dom by sprawdzić, czy dotyczy to też sąsiedztwa. Światło świeci się tylko w jednym, położonym dwie ulice dalej, domu. Bohaterzy oczywiście postanowią sprawdzić sprawę….
Nie bardzo mogę składnie i dokładnie przybliżyć Wam fabułę niskobudżetowego thrillera sci-fi James’a Ward’a Bykita. Cały pomysł na scenariusz opiera się na tym, by widz na wstępie nie wiedział nic. W miarę rozwoju fabuły odsłaniane są kolejne karty.
Początek jest bardzo spokojny. Tradycyjnie służy zapoznaniu się z protagonistami i wstępnym naświetleniu problematyki filmu, tj. kwestii komety.
Jak na thriller sci- fi nie zabraknie też wątków bliskim nauce. W przypadku tego obrazu są to zasady mechaniki kwantowej, teoria równoległej rzeczywistości. Twórca powołują się na 'Kota Schrodingera’, czyli teorię mówiącą o kocie, którego włożono do pojemnika wraz z trucizną. Póki nie otworzymy pudełka w naszej rzeczywistości kot będzie jednocześnie żywy i martwy, bo istnieje 50/50 % szans, dla obydwu możliwości – czy jakoś tak;)
Film wzbudził moje zainteresowanie. Jest naprawdę niepozorny. Minimalistyczny, oszczędny w formie, nawet nie stara się udawać filmu z większym budżetem.
Twórca, scenarzysta i reżyser w jednej osobie, definitywnie bardziej skupiony jest na treści niż na formie. Służy to filmowi, bo dość złożony pomysł, pogmatwany przez różnorakie możliwości interpretacji, mógłby stracić na czytelności, gdyby dodatkowo bombardowano nas dystraktorami w postaci zmieniających się miejsc akcji, wprowadzaniu nowych bohaterów, czy dawanie po oczach efektami specjalnymi.
Filmowi bohaterowie stanowią ciekawe stado. Jest tancerka z upadłą karierą, starzejąca się wyznawczyni feng shui, zgryźliwy aktor telewizyjny, czy piękna uwodzicielka. Wszystkich wymieniać nie ma sensu, dość rzec, że nie są to nudne osobniki i ich towarzystwo sprzyja uatrakcyjnieniu seansu.
„Coherence” skojarzył mi się z „Porwani przez obcych„, ze względu na podobne środki wyrazu i tą niepozorność. Więcej Wam zdradzić nie mogę, a do seansu zachęcam.
Moja ocena:
Straszność:5
Fabuła:8
Klimat:7
Napięcie:8
Zabawa:7
Zaskoczenie:7
Aktorstwo:7
Walory techniczne:6
Oryginalność:7
To coś:7
69/100
W skali brutalności: 1/10
Gość: magda, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Widzę, że jesteś jedną z niewielu osób, które prowadzą bloga , o tematyce horrorów. Ja sama uwielbiam dobre horrory tylko nie takie, gdzie latają jakieś poduszki po pokoju, ale naprawdę dobre mocne horrory, które od pierwszej do ostatniej minuty potrafią przykłuć uwagę. Jednak takie rasowe filmy i książki z tego gatunku to dziś prawdziwa rzadkość. Jednak z tęsknotą czekam, na na jakąś pozycję, która będzie naprawdę warta uwagii.