Vampyr– Der Traum des Allan Grey/ Wampir (1932)
Czyli kolejny wpis kierowany przede wszystkim do fanów starego kina. A może nie tylko?
„Ta historia opowiada o dziwnych przygodach młodego Allana Greya. Jego badania nad kultem diabła i wampirami sprzed wieków, uczyniły go marzycielem, dla którego zatarły się granice między rzeczywistością a światem nierzeczywistym”
Od takiegoż wstępu zaczyna się na wpół niemy obraz Carla Theodora Dyera. Na wpół niemy- nie wiem czy to dobre określenie… Nieliczne dialogi po między postaciami są „udźwiękowione”, Widz czyta to, co ma do powiedzenia w temacie narrator opowieści, oraz fragmenty pojawiającej się w filmie książki. Nie spotkałam się jeszcze z takim zabiegiem, ale mało widziałam, więc, cóż:)
Nasz bohater Allan, w tej roli wielki entuzjasta kina i współtwórca obrazu Nicolas de Gunzburg, przybywa do wioski Courtempierre. Zatrzymuje się w motelu, gdzie z niespokojnego snu budzi go starszy mężczyzna, który wtargnął do jego pokoju zostawiając po sobie tajemniczą książkę oraz słowa „Ona nie może umrzeć”. Nazajutrz Allan poznaje personalia owego człowieka. Jest nim bogaty lord, właściciel zamku i ojciec dwóch córek z czego jedna trawiona jest właśnie śmiertelną chorobą. Na oczach Allana lord pada martwy. Cień na ścianie wskazywałby na użycie broni palnej, ale w tym filmie nic nie jest pewne. Allan będący świadkiem śmierci tego człowieka zostaje w jego domu i stara się pomóc umierającej i jej siostrze. Przy okazji pilnie studiuje pozostawioną przez zmarłego książkę, „Dziwne opowieści o wampirach”.
O jakości i wartości tego filmu decyduje przede wszystkim jego atmosfera. Fabuła ma tu raczej drugorzędne znaczenie, bo ani nie jest odkrywcza ani szczególnie wciągająca. Oglądając film kilkakrotnie wciskałam pauzę, aby lepiej przyjrzeć się poszczególnym kadrom. A jest na co popatrzeć. Film ogląda się jak własny sen – Motyw snów jest z resztą bardzo ważny w tym obrazie.
Podobnie jak w wspomnianym nie tak dawno „Furmanie śmierci” zastosowano tu nakładanie na siebie dwóch taśm filmowych, by uzyskać efekt przezroczystości wszelkich „widm”.
Obraz epatuje mglistą bielą, jakby prześwietliły im się taśmy. Zapewne to zabieg celowy, aby jeszcze silniej podkreślić oniryzm powieści. Mamy dzięki temu wrażenie, że wszystkie wydarzenia dzieją się bardzo wczesnym, oślepiająco bladym świtem. W końcu kiedy noc przechodzi w świt można dopiero ujrzeć ohydne oblicza nocnych bestii. Z resztą najintensywniej śnimy właśnie o świcie- podobno:)
Praca kamery jest iście mistrzowska. Ujęcia są bardzo długie przez co widz ma wrażenie, że płynie przez ten film, albo płynie wraz z nim – to już kwestia podatności na sugestie.
Tak jak sen, film posługuje się językiem symboli. Biel- kolor ofiary, chłop z kosą jako zwiastun nadciągającej śmierci. etc.
Wampiryzm jest tu przedstawiony jako zgnilizna, starość, drapieżna chęć przetrwania. Wampiry to starcy i staruchy, które piją krew by jakoś przetrwać. Żaden tam kult młodości piękna i nieskończonych uciech. Oglądając takie filmy możemy zobaczyć jak przez lata ewoluowała wizja wampiryzmu.
Nie będę nachalnie lobbować nikogo do oglądania takich prehistorycznych obrazów, ale jeśli ktoś ma ochotę to polecam:)
Moja ocena:
Straszność:8
Fabuła:7
Klimat:10!
Zdjęcia:10!
Zaskoczenie:7
Zabawa:7
Aktorstwo:8
Oryginalność:9
To coś:10
Dialogi:5
72/100
Gość: , *.254.internet.malbork.pl napisał
strach se pomyśleć co niektórych czeka