The Victim/ Ofiara (2011)
„Ofiara”, to na szybko (12 dni zdjęć) skręcony film debiutującego w roli reżysera aktora. Skutki tego mogły być różne, jednak stało się coś nie dobrego i niestety mamy film, który raczej radziłabym omijać. Chyba, że ktoś jest bardzo zdesperowany. Of course – są gorsze produkcje – ale ta niestety ma w sobie wszytko to, czego w thrillerach nie lubię: Banalny scenariusz, który być może w założeniu, w pierwotnym pomyśle, miał potencjał, jednak gdzieś się po drodze wykoleił, na prawdę beznadziejne aktorstwo i prawie zero napięcie.
Reżyser wciela się w głównego bohatera, Kyla, żyjącego gdzieś w lesie na pustkowiu. Pewnego wieczoru, niespodziewanie do jego drzwi puka rozhisteryzowana dziewczyna. Laska szuka kryjówki przed dwójką zwyrodnialców, którzy zabili jej kumpelę.
Nie wiem czemu, przez większość seansu miałam wrażenie, że oglądam porno – znawcą tego gatunku nie jestem – ale zarówno sposób w jaki desperacko upychano sceny seksu w fabułę, jak i wygląd głównej bohaterki jednoznacznie nasuwały mi taki wniosek.
Bohaterka okazuje się w dalszym rozrachunku striptizerką, i to raczej taką gorszego sortu, podobnie jak jej zabita kumpela – więc wiele się nie pomyliłam biorąc je na początku filmu za przydrożne dziwki.
Twórca próbował wprowadzić trochę zamętu w fabułę, wmówić widzowi, że podąża błędnym tropem, ale nie do końca mu się to udało. W zasadzie wcale. Zakończenie jest jeszcze jedną, na szczęście ostatnią próbą wprowadzenia w widza w stan… dezorientacji – może to odpowiednie słowo. Mnie to nie zbiło z tropu. Od początku do końca trwam w przekonaniu, że film jest po porostu słaby. Nawet jak na niski budżet i pół amatorska produkcję.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:5
Klimat:3
Aktorstwo:3
Zaskoczenie:4
Zabawa:4
Oryginalność:2
To „coś”:1
Zdjęcia:6
Dialogi:3
34/100
3/10 w porywach 4/10
tak na marginesie : Jennifer Blanc to obecna żona Michaela Biehn’a więc sceny łóżkowe to żadne aktorstwo ;-?