El espinazo del diablo/ Kręgosłup diabła (2001)
Podobno Guillermo del Toro był w dzieciństwie nawiedzany przez ducha swego wuja. W tym zdarzeniu fani horroru doszukują się początku fascynacji reżysera mrocznym światem, który prezentuje w swoich filmach.
„Kręgosłup diabła” jest moim ulubionym filmem del Toro. Trafiłam na niego gdzieś, kiedyś, zupełnie przypadkiem- jak to zazwyczaj bywa, gdy odkrywamy coś wartościowego. Doświadczenie mnie nauczyło, że film na który czekam długo i niecierpliwie zazwyczaj okazuje się porażką w mniejszym, lub większym stopniu.
„Kręgosłup diabła” jest też ulubionym filmem jego autora. Czytając o inspiracjach i odniesieniach jakie znajdziemy w obrazie doszłam do wniosku, że del Toro włożył w niego najwięcej „od siebie”. Każdy twórca literacki, czy filmowy w pewnym stopniu okrada swoje życie osobiste. Cieszę się, że Guillermo też to robi, bo mu to wychodzi:)
Producentem filmu jest z kolei Pedro Almadóvar, którego również jestem fanką, choć zazwyczaj w swoich filmach omija motywy grozy.
Hiszpańskiego ducha tego filmu czuć w każdym jego elemencie. Gdyby rozłożyć go na czynniki pierwsze nie dostrzeżemy żadnej hollywoodzkiej naleciałości (co niestety pojawia się w jego późniejszych tworach).
Głównym bohaterem filmu podobnie jak w przypadku „Labiryntu Fauna”, czy „Nie bój się ciemności” jest dziecko. A w zasadzie dzieci. Skupmy się jednak na Carlosie.
Chłopiec w wyniku wojny domowej w Hiszpanii (lata ’30 XX wieku) zostaje sierotą. Jego guwerner podrzuca go wiec do sierocińca Sana Lucia. Dookoła nic tylko pustynia.
„Ziemia jest tu podobno tak gorąca, że dusze zmarłych nie mogą przedostać się do nieba”.
Na środku placu niczym zły omen tkwi ogromny pocisk, który jednak nigdy nie wybuchł. W noc, w którą spadł na ziemię z sierocińca zniknął jeden z chłopców.
W tej odizolowanej przestrzeni budowany jest wyjątkowy klimat. Chłopcy z sierocińca wierzą iż budynek jest nawiedzony, przez „Tego Który Szepcze”. Duch małego chłopca fizycznie objawia się tylko przed Carlosem. „Wielu z was zginie” mówi do chłopca. I ma rację, realia wojny są bezlitosne zwłaszcza dla dzieci.
Film kategoryzowany jest jako dramat/ horror. Jeden uzna, że więcej w nim dramatu niż horroru ktoś inny powie, że na odwrót.
Historia opisana w filmie jest bez wątpienia dramatyczna, wydarzenia się tam rozgrywające zadają kłam teorii, o tym ze zmarli są niebezpieczni dla żywych. To żywi tylko i wyłącznie stanowią zagrożenie.
„Czym jest zjawa? Przerażającym zdarzeniem, które wciąż się powtarza. Chwilą bólu być może. Martwą istotą, która wydaje się żywa. Uczuciem zawieszonym w czasie. Jak stara fotografia, lub insekt uwięziony w bursztynie. Zjawa – Tym właśnie jestem.”
Postać ducha nie pojawia się zbyt często, jednak jak dla mnie jest wystarczająco obecny. Od strony graficznie duch zrobiony jest bardzo ciekawie. Warto przyjrzeć się szczególnie jego czołu, czerwonej smudze rozchodzącej się ku górze, jakby chłopiec był w stanie nieważkości. Stanowi to podpowiedź ad. okoliczności jego śmierci. Bardzo mi się ta forma spodobała.
Co się tyczy scenariusza – bez zarzutów, każda z postaci jest na swój sposób intrygująca, zaś aktorstwo jest na najwyższym poziomie. Tylko patrzeć i się wsłuchiwać- w świetną muzykę i „język duchów” .
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:9
Klimat:10
Zdjęcia:10
Aktorstwo:8
Zabawa:8
Dialogi:9
Oryginalność:8
Zaskoczenie:7
To „coś”:10
83/100
Dodaj komentarz