The Innocent’s/ W kleszczach lęku [1961]
Kolejny film będący niewątpliwą gratką dla zwolenników staroci. Jest to bodajże pierwsza ekranizacją noweli Henrego Jamesa – najnowszą, z 2009 roku, recenzowałam wcześniej.
Nie będzie pewnie dla nikogo niespodzianką jeśli stwierdzę iż starsza produkcja podobała mi się bardziej:)
Film jest czarno-biały, tak jak lubię. Scenografia jest dopieczona po teatralnemu. Obraz zaczyna się świetną muzyką Georgesa Aurica. Piosenka „O Willow Wally” przewija się przez cały film, spajając fabułę i potęgując nastrój gnieżdżącej się gdzieś w wielkim domu tajemnicy, dodaje też historii tragicznego wydźwięku. Film jest kategoryzowany jako horror/dramat, więc oczywistym wydaje się, że pod płaszczyzną grozy kryć będzie się jakaś ludzka tragedia.
Postaci tragicznych w filmie jest co nie miara. Pierwszym pokrzywdzonym jest główna bohaterka- bogobojna guwernantka, córka pastora, której nadrzędnym i jedynym chyba celem w życiu jest wypełnienie swojej zawodowej misji, mianowicie troszczenie się o powierzone jej opiece dzieci. Kobieta jest pełna sprzeczności i to właśnie na tych sprzecznościach i niedomówienia zbudowana jest jej postać, a nawet cała fabuła filmu.
W ekranizacji z 2009 roku jej samotność i tragizm jest przedstawiony, moim zdaniem, zbyt dosłownie. W ekranizacji z 1961 roku nie jest wspomniane o jej platonicznej miłości do szefa, która w produkcji z 2009 roku jest ukazywana jako bezpośrednia przyczyna rozgrywających się tragicznych wydarzeń. Tu guwernantka jawi się bardziej jako kobieta, która gorąco wierzy w to, co jej zadaniem jest opętaniem – dzieci są opętane przez dusze zamarłych mieszkańców domu, ex guwernantki i jakiegoś parobka, czy innego lokaja- zaś w ekranizacji z 2009 roku postać guwernantki to biedna niedopchnięta dziewuszka, która nie może znaleźć ujścia dla swoich kobiecych potrzeb.
Oczywiście i w tej produkcji pojawiają się sceny, które mogą nasuwać teorię, iż kobieta nadmiernie erotyzuje rozgrywające się wydarzenia i postawy dzieci, ale więcej jest w tym obłędu niż zwykłych „błędnie wyciągniętych wniosków”. Cel, czyli wprowadzenie widza w dezorientacje- co jest urojeniem a co faktem- został w pełni osiągnięty właśnie w starszej produkcji.
Dużo w tym zasługi aktorki, Deborah Kerr, ale przede wszystkim scenariusza, który jest po prostu „bogatszy” Bogatszy zarówno w sceny grozy, jak pojawianie się duchów, jak i w elementy świadczące o chorobie nieszczęsnej kobiety.
Tragicznymi postaciami są również Flora i Miles. Tu również ukłon w stronę starszej produkcji, która lepiej i głębiej wniknęła w samotność sierot w wielkim domu. Kreacje aktorskie dzieci Flory i Milesa są równie dobre w obydwu produkcjach, choć i tu większe brawa należą się starszej produkcji, która dała młodym aktorom większe pole do popisu.
Kolejną tragedią jest to co spotkało parę kochanków, których dusze nie mogą zaznać spokoju. Nie zagłębiamy się w ich historię, tak jak to zrobiono w produkcji z 2009 roku, co przysłużyło się tajemniczości owych zjaw, które podobnie jak w typowo gotyckich horrorach unoszą się milcząco nad ziemią.
Wszytko to jednoznacznie świadczy o tym iż palma pierwszeństwa należy się „Innocents” z 1961 roku. Jak widać polscy dystrybutorzy zostali przy tytule noweli „w kleszczach lęku” zaś anglojęzyczni twórcy przechrzcili historię szczęśliwie na „Niewiniątka” co bardzo mi się podoba.
Dobry horror z dużą dawką dramatu. Ostatecznie o tym co jest w filmie prawdą a co fikcją, widz musi zdecydować sam.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:10
Klimat:10
Aktorstwo:10
Dialogi:9
Zdjęcia:9
Zabawa:9
Zaskoczenie:7
To „coś”:10
Oryginalność:9
86/100
janemary25 napisał
Film widziałam wczoraj z młodszą siostrą. Idąc tropem odnalezionych tytułów filmów z konkursy „szalonych kobiet”, natrafiłam na tą pozycję. Nie zawiodłam się. Film był mroczny, magiczny, momentami psychologiczny. No i ta muzyka…. Wszystko ukazane niesamowicie subtelnie, główna bohaterka wypadła wspaniale. Co do zakończenia pozostawione raczej dla widza. Dzieci – przerażające. 🙂
ilsa333 napisał
Oczywiście, że nie rozczarowuje, to klasyk;)