L’Anticristo/ Antychryst (1974)
Dorosła córka znanego arystokraty Ippolita w wyniku doznanego w dzieciństwie wypadku jest sparaliżowana. Brak władzy w noga wpędził ją w gorycz samotności i całkowitej zależności od ojca. Nie pomaga wizyta w uzdrowiskowym sanktuarium. Dopiero seanse hipnotyczne przeprowadzone w myśl teorii o psychicznym podłożu niepełnosprawności kobiety sprawiają, że staje ona na nogach. Niestety regresywny seans wpędza Ippolitę w znacznie większe kłopoty.
„Antychryst” stanowi doskonały przykład horroru religijnego. Piekielne moce biorą tu we władanie wrażliwą duszę skrzywdzonej bohaterki. Początkiem opętania jest hipnoza w czasie, której kobieta przeżywa regresję do swojego poprzedniego wcielenia. Zaczyna się jazda.
Choć jeśli mam być szczera tego, że mamy tu do czynienia z kinem grozy możecie być pewni już od pierwszych scen, wcale nie trzeba czekać na szczególny rozwój wydarzeń. Początkowe partie filmu to przede wszystkim przejaskrawiona ekspresja odtwórczyni głównej roli, pokaz iście teatralnej gotycko kiczowatej scenografii i BAM… muzyka Morricone, która robi do prawdy upiorne wrażenie w połączeniu z natarczywie nadużywanymi strunami głosowymi kolejnych aktorów.
Film jest bardzo krzykliwy. Stworzono go na fali sukcesu „Egzorcysty„, ale włosi przegięli w tych materiach, które i tak szokowały w filmie Friedkina. Często ocierają się wręcz o groteskę i kicz, ale nie da się ukryć, że włosi pewne elementy horroru wykorzystują inaczej niż robi to Hollywood. Niestety bezmiar aspiracji twórców zapędził ich w kozi róg w momencie gdy zaczęli na poważanie serwować nam efekty specjalne.A te są.. no, przemilczę.
Ważnym elementem fabuły są wątki seksualne i te znajdują odzwierciedlenie w namiętnych westchnieniach naszej Ippolity, równie częstych co nieludzkie krzyki a także w konkretnych scenach jak nieliche nawiązanie do „Dziecka Rosemary” w scenie bluźnierczego seksu z diabłem. Niezaspokojone potrzeby natury seksualnej pretendują też do roli przyczyny całego zamieszania, bo nasza bohaterka podobnie jak jej poprzednie wcielenie roi sobie namiętne wizje i wyraźnie nie radzi sobie z brakiem spełnienia. Ot jakiś frywolny penis na wyciągnięcie reki zażegnał by kryzys dużo szybciej niż hipnoza i wszelkie odprawiane w dalszej partii filmu gusła.
Minusem produkcji jest fakt, że całe to pobojowisko wlecze się trochę przy długo i w pewnym momencie nawet lizanie rzygowin przestaje robić wrażenie. Nie postarano się tu o stopniowanie napięcia,a fabuła lecie sobie samobieżnie od jednej sceny do drugiej, jakby scenarzysta pogubił się w notatkach i co poniektórym może się odechcieć ogarniać ten chaos. Nie miej jednak na swój sposób to ciekawa oferta.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:6
Klimat:8
Napięcie:5
Zabawa:6
Zaskoczenie:4
Walory techniczne:5
Aktorstwo:7
Oryginalność:5
to coś:6
56/100
W skali brutalności:2/10
Dodaj komentarz