En las afueras de la ciudad aka Hidden in the Woods (2012)
Ana i Anny dwie młode kobiety dorastały na chilijskim odludziu w całkowitej izolacji. Po śmierci ich matki wychowywał je ojciec dopuszczający się na kazirodczych gwałtów na swoich córka. Jedna z nich urodziła dziecko. Pewnego dnia gdy ojciec wpadł w kolejny szał na ich posesji pojawiła się policja. Mimo, że stróże prawa przegrali w walce z szaleńcem dziewczynom udało się uciec od ojca oprawcy. Jednak to wcale nie koniec ich kłopotów.
„En las afueras de la ciudad”, znany bardziej pod tytułem „Hidden in the woods” powstał w oparciu o prawdziwą historię dziewcząt będących ofiarami ojca sadysty utrzymującego się z konszachtów z kartelem narkotykowym.
W 2014 roku chilijska produkcja doczekała się amerykańskiego remake i jak niesie gminna wieść nie jest on wcale lepszy od oryginału.
A oryginał. Cóż, nie mogę powiedzieć by film ten mnie nie zaskoczył. Dawno nie oglądałam tak popapranej rzeczy. Gore wylewa się z niego gęstym strumieniem idąc w konkury z torture porn.
Fabuła jest zaskakująco nielogiczna i bogata w nonsensy. Ciężko mi dać wiarę autentyczności tych wydarzeń i wcale nie dlatego, że są niewyobrażalnie okrutne tylko za względu na sposób w jaki zostały wyłożone. Absurd goni absurd i tak przez cały film.
Nikogo z bohaterów tej filmowej tragedii nie śmiałabym posądzić o myślenie. Dialogi to kompletny kanał a aktorstwo sięga dna. Gdzie jest reżyser, aż chce się spytać? Co gorsza wcale nie jest on debiutantem, groza przejmuje na samą myśl o kierunku rozwoju jego kariery.
Jeśli macie ochotę na naprawdę bezrozumną rąbankę okraszoną przemocą seksualną to nic tylko brać;)
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:3
Klimat:4
Napięcie:4
Zabawa:3
Zaskoczenie:4
Walory techniczne:2
Aktorstwo:2
Oryginalność:5
to coś:1
31/100
W skali brutalności: 5/10