Piąty kier – Dan Simmons
Paryż roku 1893. Pisarz Henry James postanawia zakończyć swoje życie. Nad brzegiem Sekwany spotyka jednak starego znajomego, Sherlocka Holmesa, którego rozpoznaje mimo przyjęcia przez tego innej tożsamości i mimo wieści o jego rzekomej śmierci w Szwajcarii. Genialny detektyw zajmuje się aktualnie sprawą Clover Adams należącej niegdyś do ekskluzywnego klubu 'Pięciu serc’, martwej od przeszło sześciu lat. Holmes odciągnąwszy Jamesa od zamachu na swoje życie angażuje go w prowadzone śledztwo wiedząc, że ten przyjaźnił się z Clover.
Simmons po raz kolejny sięga po formułę łączącą wątki historyczne/ biograficzne i własną pisarską fantazję. Tak jak zrobił to w przypadku „Terroru„, czy „Drooda„. Autor poświęcił kilka lat na studiowanie biografii twórcy „W kleszczach lęku” Henry’ego Jamesa po czym skrzyżował jego drogi z postacią fikcyjną, słynnego detektywa Sherlocka Holmesa.
Intryga, którą przygotował Simmons jest ledwie pretekstem do poruszenia kwestii starcia prawideł literatury wysokiej i 'taniej, rozrywkowej szmiry’. Podział następujący pomiędzy dwiema czołowymi postaciami, sprzeczność ich dążeń, różnice w obyczajowości i patrzeniu na świat są wręcz zakrawa na komedię. Dodajmy do tego kryzysy egzystencjalne, ten tyczący się niedoszłego samobójcy, pisarza romansującego z teatrem, z całkiem zasadnymi w ocenie czytelnika rozmyślaniami Holmesa – czy ja istnieje, czy jestem tylko wytworem wyobraźni?
Nie jest to powieść szczególnie dynamiczna, jeśli zestawić ją z „Terrorem”, już bardziej przypomina „Drooda”, choć cechą wspólną jest dbałość o odwzorowanie detali tła historycznego. Z pewnością zaskoczy Was taki, a nie inny sposób pokazania postaci Jamesa i Holmesa i o ile o tym pierwszym nie wiedziałam wiele o tyle na temat Holmesa chyba każdy ma już jakieś wyrobione zdanie. No, to zdanie zmienicie.
Moja ocena: 7/10
Dziękuję wydawnictwu Vesper