I Will follow you into the dark/
Pójdę za Tobą w ciemność (2012)
Sophia i Sam spotykają się pewnego dnia i zakochują w sobie. Dziewczyna często odwiedza chłopaka w jego mieszkaniu. Legenda głosi, że kamienica, w przeszłości służąca jako szpital jest nawiedzona. Na ostatnim pietrze gnieżdżą się niespokojne duchy tych, którzy konali w męczarniach. Teraz, od czasu do czasu ktoś, kto zwróci ich uwagę dołącza do nich, czy tego chce czy nie, znikając bezpowrotnie. Pewnego ranka Sam znika.
Czerwona lampka zapaliła mi się w głowie już w momencie, gdy zobaczyłam dość zaskakuje połączenie gatunkowe, do którego został przyporządkowany ten tytuł: horror, melodramat.
Jako że lubi eksperymenty postanowiłam film obejrzeć pomimo pewnych obaw. Pomijając tę dziwną hybrydę gatunków, mój niepokój wzbudziła Misha Burton w obsadzie. Ostatni horror z jej udziałem, jaki miałam okazję obejrzeć, był tak gniotliwy, że bardziej się już nie dało. Do tej pory mam w pamięci ducha napierdalającego głową w balkonowego okno, czy chlastającego się w kuchennym zlewie. Misha, strasznie podupadła, nie da się ukryć. W „Pójdę za tobą w ciemność” również nie pokazuje dobrego warsztatu, ale wypada lepiej.
Przynależność do gatunku melodramat jest niestety bardzo widoczna. Ckliwych momentów, w których nasza zakochana para przechodzi miłosne uniesienia patrząc sobie głęboko w oczy i trzymając się za rąsie nie zabraknie, ale nie jest to tak kompletnie bezcelowe jak w klasycznych horrorach. Tu ta cała romantyczna sraka była potrzebna by uzasadnić całą akcję horrorową. I mimo iż można było oszczędzić wodzowi te ciężkie kilogramy patosu, którym jesteśmy obrzucani w niemal każdym zdaniu, istnieje tu logiczne uzasadnienie.
Sophia w krótkim czasie straciła oboje rodziców, co odbiło się na jej kondycji psychicznej i ją sama 'przybliżyło’ do śmierci. Teraz kiedy okazuje się, że może stracić jeszcze jedną ukochaną osobę, wskoczy za nią w ognień, pójdzie za nią w ciemność. Widać iż twórca, reżyser i scenarzysta w jednej osobie, czerpał znacznie większą satysfakcje z pochylania się nad warstwą melodramatyczną traktując tym samym nieco po macoszemu to, co w horrorze powinno być horrorem.
Efekt jest taki, że jest to bardziej film sentymentalny niż straszny. Od początku do końca. Nic tylko przywiązać se kamień do szyi (najlepiej z napisem LOVE) i skoczyć z budynku – tak można podsumować działania bohaterów.
Czy ten film komuś się spodoba? O tak, jestem pewna. Z gruntu jest skierowany do osób lubujących się w historiach miłosnych z elementami fantastyki. Popularność „Zmierzchu” i tworów 'zmierzchopodobnych’ dowodzi temu, że takich widzów nie brakuje.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:6
Klimat:5
Napięcie:5
Zabawa:5
Zaskoczenie:6
Aktorstwo:5
Walory techniczne:6
Oryginalność:4
To coś:4
49/100
W skali brutalności:0/10
Gość: Katek, *.dynamic.chello.pl napisał
Kamień u szyi z napisem LOVE i skoczyć ,poplułam się ze smiechu sokiem,fajne Twoje recki są.:)