Smile 2/ Uśmiechnij się 2 (2024)
Skye Riley, gwiazda muzyki pop ogłasza wielki powrót na scenę po dłuższej nieobecności. Ostatni rok był dla niej wyjątkowo trudny, wypadek, w którym zginął jej chłopak, a ona została poważnie ranna dał początek uzależnieniu od opioidów i trichtotilomanii. Dziewczyna ewidentnie nie jest gotowa na wielki come back, ale naciski ze strony matki/ menadżerki i wytwórni zmuszą ją by robiła dobrą minę do złej gry. Żeby mieć siłę uśmiechać się do kolejnych kamer Skye potrzebuje wspomagania. Umawia się ze znajomym dealerem, który wyraźnie znajduje się w jeszcze gorszej formie niż ona. Najpierw majaczy w przerażeniu, po czym z szerokim uśmiechem odbiera sobie życie na oczach Skye. Od tamtej pory nic nie jest takie same, a do wewnętrznych demonów młodej wokalistki dochodzą kolejne, zaindukowane traumatycznym doświadczeniem z domu samobójcy.
„Smile” był jednym z bardziej udanych filmowych projektów 2022 roku. Większość widzów przyklasnęła wprawnemu stosowaniu znanych filmowych klisz i zachęcała twórców do dalszej zabawy utrzymanej w tym tonie. Debiutujący wówczas reżyser zakasał więc rękawy i czym prędzej przygotował sequel. Mimo że za obydwa filmy odpowiada ta sama osoba, trudno byłoby mi powiedzieć, że obydwa filmy posługują się tą samą estetyką i mają zbliżony klimat. Parker Finn nie postawił na bezpośrednią kontynuację wydarzeń z 'jedynki’. Zdecydował się na nową bohaterkę.
Dzięki profesji Skye Riley mógł sobie pozwolić na niemałą autopromocję reżyserskich umiejętności, bo z jednej strony mamy podrasowane komputerowo scenki makabreski z drugiej całkiem profesjonalnie nakręcone teledyski, czy inne materiały reklamowe. Mnie osobiście taka ilość 'odciągaczy’ od wątku głównego raczej drażniła i dużo bardziej doceniałam obraz samobójczej klątwy rozprzestrzeniającej się wśród szaraczków. Blask jupiterów dodał sprawie rozmachu, ale czy o to chodzi w robieniu grozy? Zauważyłam, że miejscami twórca tak się rozpędził, że sam musiał dać sobie po łapach i świeżo zbudowane napięcie rozładować humorem. Przez te nierówności film traci na swoim opresyjnym oddziaływaniu i w duchu myślę sobie, że wolałabym nieco mniej, ale mądrzej.
Sequel nie sili się na rozszerzanie naszej wiedzy na temat modus operandi klątwy, ba, odniosłam nawet wrażenie, że motyw traumy został tu trochę zepchnięty w kąt, mimo że stanowiła ona motor napędowy wszystkich wydarzeń w 'jedynce’. Trochę kręcenia w kółko i zjadania własnego ogona, za to z przytupem większym i mocniejszym. Uśmiech pobladł.
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła: 6
Klimat:7
Napięcie:6
Zaskoczenie:5
Zabawa:6
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność: 6
To coś:6
57/100
W skali brutalności: 1/10