No Good deed (2014)
Terry, matka dwójki dzieci zostaje z nimi sama na weekend podczas gdy jej mąż ma świętować urodziny ojca na polu golfowym. Wieczorem, gdy na dworze pada ulewny deszcz na progu domu Terry zjawia się Colin. Przystojny i uprzejmy robi dobre wrażenie na kobiecie, toteż ta nieco strapiona problemami małżeńskimi zaprasza go do domu i nawiązuje rozmowę.
W rzeczywistości Colin jest zbiegłym przestępcą. Mordercą i wg. biegłego psychiatry cierpi na narcystyczne zaburzenie osobowości. Mężczyzna nie prędko pokaże swoje prawdziwe oblicze, ale w końcu to zrobi, a finał będzie przykry dla rodzinnego szczęścia Terry…
„No good deed” to thriller z pod znaku home invasion. Nie epatuje brutalnością, bardziej skupia się na grze psychologicznej, ale w tej kwestii też nie rości sobie zbyt wiele.
Fabuła zbudowana jest w sposób na tyle sprawny, że możemy mówić o napięciu, ale raczej nikt w majtki nie popuści z wrażenia. Scenariusz skupia się na relacji dwójki bohaterów, w zasadzie bohaterki i antybohatera. Widzimy jak łatwo zbir wywiera wpływ na, bądź co bądź, inteligentną kobietę i jak pogrywa by osiągnąć sobie tylko znany cel.
Szkoda tylko, że od początku wiemy kim jest Colin i że spotkanie z nim może skończyć się w kostnicy. Nie wiemy natomiast czemu obrał sobie za cel Terry, to dość miła niespodzianka, ale żeby poznać przyczyny działania Colina musicie film obejrzeć do końca.
Jeśli pominiemy brutalną diagnozę osobowości Colina to pierwsze przesłanki dla jego złych zamiarów pojawiają się już w momencie, gdy Terry otwiera mu drzwi. Colin nie jest jednym z głupich sukinkotów, z którymi kobieta miała do czynienia, gdy robiła karierę w prokuraturze, jest ostrożny i nie rzuci się na nią z nożem przy pierwszej nadarzającej się okazji. Czekamy aż uderzy i to oczekiwanie fajnie buduje napięcie.
Pierwszy kryzys wiary w dobre chęci Colina pojawia się w głowie bohaterki, gdy do wesołej schadzki z nieznajomym przyłącza się jej przyjaciółka, Meg. Ostrze jej percepcji okazuje się niezawodne jednak łopata leżąca z garażu szybko ostudza jej zapędy w ratowaniu kumpeli. Terry znowu zostaje sama a złe zamiary Colina zostają ujawnione. Akcja nabiera tępa, napięcie rośnie, aż do eskalacji w finale. Czyli wszystko zgodnie z formułą thrillera.
„No good deed” ogląda się całkiem przyjemnie, ale ma on swoje wady, chociażby sztampowość i przewidywalność. Na szczęście nie wypiera się tych elementów, nie udaje filmu bardziej ambitnego niż jest on w rzeczywistości. Dzięki temu twórcy zachowują twarz.
Co się tyczy wykonania, to mamy tu kilka dobrze zmontowanych ujęć, jak chociażby sceny na progu domu, czy te z samochodu Terry bliżej finału. Jest zrealizowany dobrze. Aktorstwo wcale nie powala, ale nie jest najgorzej. Obsadzie można zarzucić pewną sztywność, ale nie przeszkadza to w odbiorze filmu na tyle by go zdyskwalifikować. Podsumowując: średnia, ale przyjemny.
Moja ocena:
Straszność:5
Fabuła:7
Klimat:6
Napięcie:7
Zaskoczenie:6
Zabawa:7
Aktorstwo:5
Walory techniczne:6
To coś:6
Oryginalność:5
60/100
W skali brutalności:1/10
lala.lu napisał
Dziękuję za rekomendację 🙂
formygipsowe napisał
Musze po oglądać ten film 🙂
Pozdrawiam