Goodnight mommy/ Dobranoc mamusiu (2022)
Bliźniacy Nicolas i Lucas po dłuższym czasie mają zobaczyć się ze swoją mamą. Ich ojciec przywozi ich do jej domu na wsi, gdzie kobieta odpoczywa po niedawno przebytej operacji. Chłopcy nie wiedzą, że ich ukochana mama przywita ich w masce z bandaży na twarzy, ale to nie jej wygląd budzi w nich największy niepokój. Zachowanie matki, jej postępowanie wobec nich ulega zmianie w takim stopniu, że chłopcy nabierają przekonania, że ich matka nie jest już ich matką a kimś, kto się pod nią podszywa.
Im więcej oglądasz, tym mniej ogarniasz. Mój seans z „Dobranoc mamusiu” to koronny dowód zmęczenia materiału. Mając do czynienia z remake austriackiego „Widzę, widzę” połapałam się w tym, dopiero w połowie filmu. Większość czasu to było takie… skądś znam tę historię…hym… ależ oni lubią się powtarzać.
„Widzę, widzę” z 2014 w takim stopniu odstaje klimatem i oprawą wizualną od amerykańskiego remake dla Prime Video, że nie mój ogólny odbiór obydwu filmów był zupełnie inny na poziomie przeżycia estetycznego. Można powiedzieć, że remake stawia tę historię w innym świetle i to dosłownie. Biel, bladość, jasność, sterylność, ostrość to cechy wizualne oryginału, podczas gdy remake przystępuje do bardziej mainstreamowego sposobu rozumienia grozy i wprowadza na plan zdjęciowy zdecydowanie więcej cienia i niebiesko metalicznej kolorystyki. Fabularnie nie mamy tu dużych zmian, serio, całą robotę robi oprawa. To ta oprawa wpuściła mnie w maliny, to ta oprawa sprawiła, że odbierałam ten film zupełnie inaczej. Mimo że nadal pozostaję miłośniczką oryginału to nie mogę nie docenić faktu, że reżyser remake podszedł do sprawy po swojemu i to na tyle, przynajmniej w moim przypadku skutecznie, że zamydlił mi oczy.
Sam pomysł to solidna podwalina pod kino z rodzaju paranoid thrillera, gdzie o szaleństwo można posądzić każdego, w tym przypadku tak dzieciaki, jak i ich matkę. W remake’u pojawia się nawet konkretny pomysł na to kim może być matka skoro już nie jest matką — ciekawa teoria spiskowa w bardzo amerykańskim stylu i szczerze mówiąc nie wydaje mi się by funkcjonowała też w oryginale. Pojawiają się nawet sceny ową teorię wizualizujące — dość udane z resztą. Aktorsko bardzo dobrze sprawuje się Naomi Watts, która jest chyba ulubioną hollywoodzką aktorką remake’ową 😉 („Funny games”, „Krąg”), chłopcy wypadają gorzej w porównaniu ze swoimi europejskimi odpowiednikami, ale nie ma koszmaru. Jak na film, który znalazłam na platformie Prime, która kojarzy mi się z jałowymi produkcjami o rekinach, to jest naprawdę przyzwoicie. Pytanie tylko, po co sięgać po remake skoro mamy bardzo fajny oryginał?
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła: 7
Klimat:6
Napięcie:6
Zaskoczenie:5
Zabawa: 7
Walory techniczne:8
Aktorstwo: 7
Oryginalność:4
To coś:6
57/100
W skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz