Sundial – Catriona Ward
W domu na amerykańskim przedmieściu mieszka rodzina Cussenów: matka Rob, ojciec Irving i dwie córki starsza Callie i młodsza Annie.
Między małżonkami trwa zimna wojna, która jako jeńców wzięła dwie małe dziewczynki. Gdy Rob odkrywa, że jej starsza córka próbowała otruć młodszą dochodzi do wniosku, że granica została przekroczona. Nie mogą dłużej udawać normalności. Rob zabiera ze sobą Callie i udaje się do miejsca gdzie wszystko się zaczęło – na pustynię Mojave, na farmę Sundial gdzie dorastała wraz ze swoją siostrą Jack. Tam głos odzyskają dawno uśpione duchy.
Jak wiecie, lub nie wiecie, byłam zachwycona „Ostatnim domem na zapomnianej ulicy” Catriony Ward, nie mogłam więc przejść obojętnie obok „Sundial”. Inspiracją dla fabuły powieści miało być po pierwsze zagadnienie wczesnodziecięcych traum po drugie owiane złą sławą eksperymenty CIA jakie prowadzono w okresie zimnej wojny. Tu muszę uprzedzić wszystkich zwierzolubów, bo autorka się nie certoli i zsyła dużo cierpienia na naszych braci mniejszych głównie opisując dzieciństwo Rob na farmie prowadzonej przez grupę naukowców, ale nie tylko. Nie wiem jak innych czytelników, ale mnie mocno trafił 'piesek śmietnikowy’.
Drugie ostrzeżenie kieruję do osób spodziewających się i oczekujących po tej fabule horroru. Horror to nie jest, choć takowe elementy posiada. Gatunkowo „Sundial” wpisuje się w gatunek thrillera z rodzaju domestic noir, czyli historii opartej na upiornej rodzinnej tajemnicy. Posiada też pewne cechy techno thrillera z uwagi na istotny wątek eksperymentów naukowych.
Jeśli czytaliście „Ostatni dom na zapomnianej ulicy” wiecie, że autorka lubuje się w przewrotnych rozwiązaniach, pokrętnych plot twistach i czerpaniu inspiracji z najciemniejszych zakamarków psychopatologii. Nie inaczej jest w przypadku „Sundial”. Nic nie jest tu jasne, choć wszystkie rzucone tu tezy wygłaszane są z pełnym przekonaniem. Nic nie jest pewne choć mnogość narracji i przeskoków w czasie powinna gwarantować szeroki ogląd na sprawę. Catroniona Ward nie mydli nam oczu, ona nam sypie pisakiem. Atmosfera książki jest gęsta od złych wibracji między bohaterami i duszna od pustynnego pyłu. Świetna powieść, która zachodzi pod skórę.
Moja ocena: 8/10
Dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona
M napisał
Z kośćmi 🙂
ilsa333 napisał
Fakt, lepiej brzmi:)