Veneno para las hadas/ Trucizna dla wróżek (1984)
Dziesięcioletnia Flavia idzie do nowej szkoły. Tu poznaje swoją rówieśniczkę Veronice, z którą się zaprzyjaźnia. Niestety Veronica ma paskudną przypadłość, bezustannie kłamie i koloryzuje rzeczywistość.
Po poznaniu Flavii, zazdrosna o jej rodzinę i dobrobyt, Veronica robi wszytko by wymusić na koleżance posłuszeństwo. Wmawia jej, że jest czarownicą, wiedźmą posiadającą magiczne moce. Drobnymi sztuczkami i fartownymi zbiegami okoliczności wpędza Flavie w przekonanie, że jej przyjaciółka czarownicą faktycznie jest.
Niegroźne kłamstewko staje się coraz groźniejsze, gdy Veronica zaczyna wpadać na coraz to bardziej przerażające pomysły w swojej wyimaginowanej karierze czarownicy.
Nie często udaje mi się złowić horror rodem z Ameryki Łacińskiej. Tym razem szczęśliwie trafił mi się Meksyk i dzieło Carlosa Enrique Taboada. Przyznam, że nie słyszałam o gościu, ale po seansie z „Trucizną dla wróżek” mogę powiedzieć, że jestem żywo zainteresowana jego filmowymi dokonaniami.
„Trucizna dla wróżek” mimo iż jest horrorem raczej lekkim w formie, to treść awansuje go o kilka stopni wyżej.
Jest to film rozgrywający się w świecie dziecięcej fantazji, a wiadomo o czym dzieci mogą fantazjować nocami, jakie strachy skrywać pod łóżkiem.
Dorośli istnieją tu jakby po za kadrem i dosłownie i w przenośni. Nie zobaczymy twarzy niani Veroniki, nie zobaczymy rodziców Flavii,nauczycielek w szkole, etc. Dzieci mają tu swój odrębny świat bez dostępu dla dorosłych. To bardzo ciekawy zabieg operatorski.
W tym właśnie świecie króluje fantazja. Veronica szuka niezwykłości w sobie, nie chce być zwyczajną sierotą, chce być 'najbardziej szaloną z czarownic’. Myślę, że momentami sama wierzyła w swoje historyjki co tylko dodawało jej wiarygodności w oczach łatwowiernej Flavii. Sprytne sztuczki i wytrwałość w kłamstwie dawało jej przewagę nad koleżanką.
Veronica jak na czarownicę przystało jest bezwzględna w swoich dążeniach. Przekonuje swoją koleżankę do udziału w czarnej mszy, a później wmawia jej, że jej udział w magicznym obrzędzie przyczynił się do śmierci jej nauczycielki gry na fortepianie. Wyciąga koleżankę na wagary, opowiada o potwornościach jakie wcześniej zasłyszała od niani. Szantażem wymusza swój udział w rodzinnym wyjeździe na farmę z rodzicami Flavii, gdzie jej fiksacja w temacie bycia czarownicą osiąga poziom sufitowy. Flavia jest coraz bardziej przerażona, i jednocześnie zafascynowana światem jaki przedstawia jej Veronica.
Widząc jak młode coraz bardziej się nakręcają zastanawiałam się jak daleko się posuną? Nie zabraknie tu napięcia. A finał z pewnością Was mile zaskoczy.
Wiecie, że uwielbiam horrory rozgrywające się w dziecięcym świecie. Naiwność szczeniaków zawsze mi się jakoś udziela i nawet banały są w stanie wzbudzić niepokój. Strach widziany oczami dziecka jest po prostu bardziej wiarygodny.
Rojenia tych dwóch dziewczynek z „Trucizny dla wróżek” są zdecydowanie bardziej przekonujące niż nie jedna krwawa historia rozgrywająca się w świecie dorosłych.
Dziewczątka wcielające się w główne role wypadają bardzo naturalnie. Flavia jest naturalnie pogodna i naiwna zaś Veronica jest naturalnie mroczna i bezwzględna. Obydwie anielsko śliczne, pląsające w pastelowych ubrankach w promieniach słońca.
Obydwie są diametralnie różne, jedna zasłuchana w opowieści swojej niani o gusłach i strachach, druga wychowana w inteligenckiej rodzinie z dala od zabobonu. Dziecięca natura sprawia jednak, że zabobon jest silniejszy niż rozum, co otwiera mu furtkę do dalszych działań, jak najbardziej realnych.
Obserwowanie jak w oczach dziecka rośnie zdziwienie i strach jest wybitnym przepisem na horror. Z drugiej strony śledzenie tego jak drugie z dzieci coraz bardziej folguje swoim fantazjom, staje się zwyczajnie niebezpieczne dla otoczenia, daje całkiem realny wymiar poczuciu zagrożenia.
Dla mnie doskonałe kino, jednak nie jestem przekonana, że spodoba się wszystkim.
Ten nico zapomniany film równie dobrze można rozpatrywać w kategoriach kina familijnego ze względu na dość lekką formę opowieści. Znajdzie się tu także spora przestrzeń dla psychologicznego dramatu.
Pamiętajcie jednak, że świat widziany oczami dziecka wygląda inaczej. Ja oglądając „Truciznę dla wróżek” przypomniałam sobie wszystkie makabryczne historie, które opowiadałam młodszym dzieciom na podwórku i nawet poczułam wyrzuty sumienia. Dzieci są straszne:)
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:9
Klimat:8
Napięcie:8
Zaskoczenie:7
Zabawa:9
Walory techniczne:8
Aktorstwo:9
Oryginalność:8
To coś:8
77/100
W skali brutalności:0/10
Dodaj komentarz