Pay the Ghost/ Wrota zaświatów (2015)
W wieczór Halloween Mike zabiera swojego synka Charliego na festyn w mieście. Gdy ojciec z synem stoją przy budce z lodami chłopiec nieoczekiwanie znika. Po prostu wyparowuje. W uszach ojca pobrzmiewają jego ostanie słowa: Tato, czy możemy zapłacić duchowi?
Przez następny rok po chłopcu nie zostaje odnaleziony żaden ślad, lecz jego ojciec zaczyna wierzyć, że syn nadal żyje i próbuje się z nim skontaktować. Podsuwa mu tropy, wskazówki, znaki. Aby rozwikłać tajemnice i odnaleźć dziecko ojciec musi dowiedzieć się co oznaczały słowa: zapłacić duchowi.
Jak na razie rok 2015 nie przyniósł nadzwyczajnych filmowych doznań. Kiedy zobaczyłam twarz Nicolasa Cage na ekranie chwilę po włączeniu powyższego filmu, wiedziałam, że „Pay the Ghost” nie będzie przełomem. Jestem jakoś uprzedzona wobec tego aktora. Większość filmów z nim okazuje się fatalnym wyborem. (choć odnotowałam dwa wyjątki „Living Las Vegas” i „Pan życia i śmierci”). Nie wiem, czy facet ma takiego pecha, że trafiają mu się same idiotyczne scenariusze. czy po prostu nie ma za grosz talentu i nie jest w stanie uratować żadnego filmowego pomysłu. Tak czy inaczej, moje oczekiwania, wobec „Wrót zaświatów”, o ile w ogóle miałam jakieś oczekiwania, dramatycznie spadły.
Filmowy scenariusz zrealizowany na podstawie powieści oparty jest na celtyckiej legendzie. Nie będę nawet sprawdzać, czy takowa legenda istnieje, czy też jest autorskim pomysłem pisarza, bo jakoś mnie nie zaciekawiła.
Wszystko zaczyna się od zniknięcia chłopca. Po tej tragedii rodzice rozstają się, ale ojciec Charliego nie zamierza się poddać. Okazuje się, że to nie wyrzuty sumienia, a jakaś paranormalna siła podsuwa mu wizje mające naprowadzić na trop syna. Wraz z małżonką, początkowo oporną, Mike rozpoczyna śledztwo.
Ogólny zamysł jest bardzo średni. Mamy motyw starej legendy, która odżywa w noc Halloween, a jej ofiarą zostają między innymi rodzice Charliego. Nie będę zdradzać szczegółów, bo tak nie sądzę by stanowiły one zachętę.
Film został określony mianem thrillera, niektórzy dopatrzyli się tam horroru, pewno za spawa kilku tanich i kalecznych efektów jakie zostają rzucone w celu przerażenia widza, jednak ja bym postawiła na dramat familijny z elementami fantasy, taki na niedzielne popołudnie, dla odbiorców w wieku od lat 5 do 105. Nie zbudził we mnie absolutnie żadnych emocji, po za odrobiną irytacji. Nerwy pobudziło mi zachowani głównego bohatera- spieszę się, jeśli nie zdążę na czas nigdy nie odnajdę dziecka, ale stąpam jak najwolniej żeby nie pobrudzić bucików.
Jak już skrytykowałam efekty to dodam coś o aktorstwie, krótko – słabe. Może nie tyle jest to wina samego warsztatu ile samego pomysłu na postaci. Charakterystyki protagonistów są jałowe i nikogo nie zainteresują. Film sprawił, że zasnęłam o 21, więc można go stosować w ramach kołysanki.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:5
Klimat:4
Napięcie:4
Zabawa:4
Zaskoczenie:3
Aktorstwo:5
Walory techniczne:5
Oryginalność:4
To coś:4
40/100
W skali brutalności:1/10
Widzę po ocenie, że nic się nie zmieniło w świecie kina i jak to ma miejsce od paru lat Nicolas Cage na plakacie jest gwarancją fatalnego filmu? 🙂
Tak, a ja w swej nieostrożności nie przyjrzałam się plakatowi…