The Sentinel/ Bractwo strażników ciemności (1977)
Modelka Alison Parker szuka mieszkania do wynajęcia. Trafia na apartament w kamienicy na Brooklyn’ie i decyduje się w nim zamieszkać. Poznaje bardzo niezwykłych sąsiadów, którzy mogą być kimś więcej niż niegroźnymi dziwakami. Kiedy dziewczyna zgłasza swoje obawy agentce nieruchomości dowiaduje się, że nie mogła uczestniczyć w urodzinach kotki Jessabelle, ani paść ofiarą napastowania ze strony lesbijki, bo nikt za wyjątkiem niej i ślepego księdza nie mieszka w kamienicy.
Prowadzący prywatne śledztwo w tej sprawie zmartwiony narzeczony Alison trafia na trop kościelnego bractwa, zwanego strażnikami ciemności, którzy są właścicielami kamienicy, w której zamieszkała jego dziewczyna.
Nawet nie wiecie jak jestem szczęśliwa, że trafiłam na ten film. Chyba od czasu seansu z „Suspirią” nie miałam do czynienia z tak świetnie zrobionym horrorem.
Nawet nie wiem, czy wymienianie poszczególnych elementów, rozbieranie go na czynniki pierwsze, ma jakikolwiek sens, bo tworzy on skończoną całość i ta idealna kompilacja decyduje o jego świetności.
Sama historia zaczyna się dość sennie. Obserwujemy szczęśliwe życie Alison, która robi karierę, ma fajnego faceta, zdrowie i urodę. Po jakimś czasie zaczynamy dostrzegać rysy na tym ideale. Dowiadujemy się o ciężkich przeżyciach z młodości Alison, które prześladują ją w dziwacznych wizjach. Przystojny narzeczony prawnik, (albo 'grecki kelner’ jak podsumował go ówczesny szef Universalu), jest posądzany o udział w śmierci byłej żony.Kariera i zdrowie Alison też zaczyna podupadać, gdy dręczona niepokojem nie przesypia nocy w nowym mieszkaniu.
Przez filmowy plan przewija się cała plejada dziwolągów, którzy występują tu w rolach sąsiadów dziewczyny. Jest para bezpruderyjnych, wręcz wulgarnych lesbijek baletnic, jest ekscentryczny staruszek mieszkający z kanarkiem i kotką Jessabelle…
…i wielu innych, a na sam koniec ślepy ksiądz osiedlony na ostatnim piętrze wpatrujący się w okno niewidzącymi oczyma.
W sposób bardzo konkretny te postaci wzbudzają niepokój. Jest w nich jakaś iskra szaleństwa, coś pierwotnie diabolicznego. Wiele scen z ich udziałem na prawdę wywołuje gęsią skórkę, choć paradoksalnie nie dzieje się nic jednoznacznie zagrażającego życiu bohaterki.
W finałowych scenach twórca przechodzi sam siebie, bo oto przychodzi czas na pokazanie natury zła w pełnej klasie. Z pokoi zaczynają więc wypełzać zdeformowane obrzydliwe istoty, których wygląd, co pewnie niektórych zaskoczy, nie jest efektem wprawnej charakteryzacji czy efektów, na które nie było stać Winnera, lecz złośliwości natury, bowiem zaangażowano tu prawdziwie okaleczony ludzi.
Cały klimat filmu ma w sobie coś niezwykłego. To za pewne zasługa świetnej ścieżki dźwiękowej, kostiumów, scenografii, gry świateł, czy doskonale dobranej obsady i oczywiście samego scenariusza.
Niektórzy z biorących udział aktorów dopiero rozpoczynało wówczas swoją karierę, a „The Sentinel” był do niej ledwie wstępem,inni to starzy hollywoodzcy wyjadacze. Tak, czy inaczej zobaczymy tu plejadę gwiazd.
Scenariusz autorstwa Jeffrey’a Konvitz’a powstał w oparciu o jego własną powieść wydaną trzy lata wcześniej. W samym pomyśle widać naleciałości takich obrazów jak „Egzorcysta„, „Omen„, czy „Dziecko Rosemary”. Cóż, w latach 70 horror religijny święcił tryumfy. Ja osobiście dopatrzyłam się też ducha włoskich produkcji z pod znaku giallo, jeśli weźmiemy pod uwagę dbałość o efekty gore czy sam sposób prowadzenia historii, która ma coś z włoskiego nurtu.
Nie wiem, co najbardziej podobało mi się w tym filmie – po za tym, że wszystko – ale chyba postawię na klimat. Niepowtarzalny.Może to brzmi zbyt ogólnie, ale nie jestem w stanie wyrazić się precyzyjniej.
Szkoda, że reżyser Michael Winner, mając taki potencjał do działania w świcie filmów grozy poszedł w kierunku produkcji sensacyjnych. Natomiast scenarzysta, jednocześnie pisarz i producent filmowy, jest znany także z horroru „Cicha noc, krwawa noc”, który również można zaliczyć do gatunku produkcji osobliwych.
Zastanawiam się czemu wcześniej nie trafiłam na ten film, czemu nawet o nim nie słyszałam? Chętnie zrzuciłabym to na karb własnej ignorancji, ale obawiam się, że jest znacznie gorzej, z nieznanych mi przyczyn jest to po prostu film zapomniany.
Moja ocena:
Straszność:8
Fabuła:8
klimat:10
Napięcie:8
Zabawa:10
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:10
Aktorstwo:9
Oryginalność:9
To coś:10
87/100
W skali brutalności:4/10
nie wiesz, gdzie mogę go obejrzeć? Opis bardzo zaciekawił.