AlekSandra – Anna Bożena Zaniewska
Piotr Kawecki jest lekarzem transplantologiem. Pracuje w klinice i walczy o życie tych, którzy z różnych przyczyn skazani byliby na śmierć. Przeszczepia to owo, aż pewnego dnia staje przed dylematem, czy iść o krok dalej? Czy dokonać tego, czego nikt do tej pory nie zrobił?
Oczywiście zrobi to, a czytelnik, który sięgnie po powieść „AlekSandra” będzie miał okazję się o tym przekonać.
Kolejny debiut literacki. Tym razem Novae Res dała szansę aspirującej autorce z dyplomem z psychologii i filozofii, co, jak głosi okładka ma jej umożliwić wgląd w ludzką naturę i jego relację ze światem zewnętrznym.
Powieść „AlekSandra”, czy raczej niespełna 88 stronicowa nowelka, wydrukowana dużą czcionką bardzo mnie zasmuciła. Nie chodzi mi o to, że z opisanej tu historii bije smutek, smuci mnie to, że autorka chciała ją opublikować. Każdy pisać może i wydawać też i gorąco zachęcam do tego wszystkich, którzy czują takową potrzebę, ale najpierw trzeba dwa razy się zastanowić, czy produkt jest gotowy.
„AlekSandra” gotowa nie jest pod żadnym względem. Ani pod kątem fabuły, ani pod kątem formy.
Stylu tu nie ma wcale. Jest jakaś relacja z pewnych wydarzeń opisana bardzo skromnie, ozdabiana wciąż tymi samymi przymiotnikami, żeby tylko zdania były bardziej złożone. Na błędach stylistycznych się nie znam, ale potrafię zauważyć, że tekst nie ma polotu, jest kanciasty. Z tym to już raczej nic nie da się zrobić, korekta nie załatwi tego rodzaju braków.
A fabuła? Cóż, pomysł ambitny, ale znowu mamy braki. Książka jest krótka, ale nawet w krótkiej formie da się nakreślić jakieś portrety bohaterów, zwłaszcza, że można ich zliczyć na palcach jednej ręki. Piotr Kawecki nie ma nic po za imieniem i nazwiskiem. Wieku, koloru oczu, temperamentu, jakiś swoich zachowań osobniczych, że tak ujmę. Wiemy, że wykonuje ważny zawód, że dużo pracuje, w jakiejś anonimowej klinice z anonimowymi ludźmi, w anonimowym mieście. Wiąże go 'jakaś’ relacja z pewną kobietą i konflikt z kolegą z pracy. Ma też gosposie, Panią Marię, która ciągle się martwi, a jej myśli to ustawiczne frazesy, które autorka upycha w fabułę.
Dodałabym do tego jeszcze bardzo słabo budowane dialogi.
Medycyna jest ważnym, można powiedzieć, głównym tematem powieści, ale ten wątek też nie jest dopracowany. Wiemy, że nasz bohater przeszczepi mózg, a pierwsza w historii operacja będzie trwałą jedenaście godzin – prędziutko, to bodajże pierwszy przeszczep ręki, której nie trzeba łączyć z rdzeniem kręgowym, która nie ma w sobie miliona połączeń neuronowych, trwał 12 godzin – ale niech będzie, że mamy tu wątek sci-fi. Ale znowuż, wprowadzenie wątku sci- fi też wymaga dużego nakładu pracy ze strony autora. W końcu za to kochamy fantastykę, że niemożliwe staje się możliwe. Gdy czytamy np. o sztucznej inteligencji dowiadujemy się jak została stworzona. Nie ważne, że podstawy teoretyczne bywają liche, ale przynajmniej w jakiś sposób starają się objaśniać istnienie takiej opcji. Pani Zaniewska porostu wyjęła jeden mózg i wstawiła w miejsce innego i po krzyku. Liczyłam, że nadrobi szerokimi rozważaniami na temat konsekwencji takiego zabiegu, ale tu znowu mamy bieg na skróty.
Bardzo widoczna jest skłonność autorki do upraszczania, domniemana znawczyni ludzkiej natury powinna wiedzieć, że ludzie nie są prości, a cała siła bohatera literackiego tkwi w jego złożoności. Bohater musi być JAKIŚ. Jego charakter ma wpływ na całokształt powieści. Jeśli bohater jest nijaki to powieść też.
Kanciasty styl i kanciata treść oparta na wspomnianych frazesach i spłycaniu całego świata przedstawionego. W wielu momentach lektury po prostu chciało mi się śmiać. Jej bohater, postać przezroczysta, góruje nad resztą nijakich bohaterów z jakiś nieznanych mi przyczyn. Otaczają go osoby nie mające ani odrobiny siły przebicia: Pracownicy prosektorium, którym całkowicie obce jest znaczenie słowa 'transplantolog’, czy komisja etyczna krajowej rady transplantacyjnej (tu zwana komisją lekarską), która wobec pomysłu Piotra 'zamierza złożyć zażalenie’. Wszytko to w moim odczuciu dowodzi tego, że pojecie autorki o procedurach lekarskich jak i o 'naturze człowieka’ (już uwielbiam ten zwrot) jest bardzo nikłe. Nie rozwija wątków, w które należałoby włożyć więcej wysiłku, tak jakby sam temat powieści – ambitny – miał załatwić wszytko.
Do tego mamy trochę rozważań moralnych nad samym faktem dokonywania przeszczepów, ale tak na dobrą sprawę nie wynika z tego nic po za pustosłowiem i półgębkiem wyrzucanych z ust bohaterów wątpliwości.
Całość jest po prostu słaba. No, słaba. Trzeba by mocno popracować na tym pomyłem. Wzbogacić go, nadać mu jakiś konkretniejszy wymiar. Przemyśleć. Bo na razie jest bardzo jałowy. Zaledwie szkic powieści, nie powieść.
Moja ocena:3/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Novae Res
karolina150793 napisał
Moge prosic o recezje filmu „Borgman” 2013 ?
ilsa333 napisał
Chodzi ci o film o tym dziwnym brodatym człeku? Oglądałam, ale nie wiem, czy jestem w stanie coś sensownego o nim napisać. To po prostu dziwny film, nawet w ramy gatunku ciężko go wcisnąć.
karolina150793 napisał
Tak chodzi o ten film. to fakt jest dziwny, mozna go roznie zinterpretowac, i to wlasnie dlatego prosze o recenzje, bo jestem ciekawa jakie ty masz o nim zdanie. Mi szczerze mówiąc sie podobal
formygipsowe napisał
Ja bardziej za audiobookami przepadam 🙂
Pozdrawiam
ilsa333 napisał
Karolina, mnie też się podobał, ale nie wydaje mi się żebym go zinterpretowałam lepiej niż inny przeciętny widz. Na pewno musiałabym do niego wrócić, żeby cokolwiek o nim napisać.