The Haunting of Sharon Tate (2019)
Młodziutka żona znanego Hollywoodzkiego reżysera wraca z Europy, gdzie odwiedzała zapracowanego małżonka by oczekiwać na narodziny ich pierwszego dziecka w ich wspólnym domu w Los Angeles. Towarzyszy jej były partner, a obecnie dobry przyjaciel Jay, przyjaciółka Abigail i jej chłopak Wojtek.
Otoczoną troskliwą opieką Sharon nawiedzają jednak niepokojące przeczucia, szczególnie związane z niejakim Charlie’im który uporczywie nachodzi jej włości by skontaktować się z producentem muzycznym, od którego Sharon i jej mąż najmują dom. Złe przeczucia coraz bardziej nasilają się przyjmując obraz strasznych wizji, aż pewnego wieczoru urzeczywistniają się.
W tym roku kina na całym świecie szturmuje nowy film Tarantino. Traktuje on o morderstwie popełnionym w ’69 na żonie Romana Polańskiego i jej przyjaciołach w domu przy Cielo Drive w Los Angeles. Nie jego jedynego zafrapował ten temat. Miałam już okazję oglądać jeden wyjątkowo mierny filmowy twór nakręcony na podstawie tych wydarzeń, „Wataha u drzwi„.
Jak widać jeszcze ktoś postanowił zmierzyć się z tą historią. Daniel Farrands lubi bawić się historiami prawdziwymi („Dziewczyna z sąsiedztwa„), jednak wydaje mi się, że wypuszczenie filmu o najsłynniejszym morderstwie w Hollywood, w dodatku w tym samym roku co Tarantino to skok na głęboką i wyjątkowo mętną wodę.
Większość widzów przekreśliła ten projekt już po seansie z jego trailerem. Ja osobiście nie mogłam uwierzyć własnym oczom widząc tytuł „The Haunting of Sharon Tate”. To ona była opętana? – Moja pierwsza myśl. Musiałam to zobaczyć na własne oczy i mimo, że większość z was czeka pewnie na moje wrażenia po „Annabelle wraca do domu”, który to właśnie wyłonił się z czeluści internetu, to postanowiłam zostawić lalkę na deser i przyjrzeć się temu cokolwiek dziwnemu przedsięwzięciu Farrandsa.
Jak wspomniałam film nie cieszy się dobrą opinią, choć domyślam się że część ocen została wystawiona przedwcześnie. Nie, nie bronię tego filmu, ale chciałabym Wam powiedzieć, że jest w nim coś dobrego.
Aktualnie mozolnie brnę przez lekturę „Helter Skelter…” więc zasiadając do seansu z 'nawiedzoną sharon’ sądziłam, że nie uświadczę niczego nowego. Tak, nadal uważałam, że słówko „Haunting” pojawiło się tak jakby przypadkiem -wypadkiem, albo gwoli zasiania zamętu. Co się okazało, wcale nie.
Fabuła filmu skupia się na przeżyciach wrażliwej młodej kobiety, która instynktownie wyczuwa zagrożenie. Jej przeczucia są tak silne, że przestaje odróżniać senne koszmary od rzeczywistości. Nie mam pojęcia czy prawdziwa Sharon Tate miała takowe przeczucia, ale chyba nie powiecie mi, że nie jest to pewna …. innowacja jeśli idzie o tą historie. Słysząc o niej wszyscy z automatu myślą o samym akcie morderstwa. A co jeśli Wam powiem, że nie zobaczycie morderstwa Sharon na ekranie? Zaintrygowani?
Jeszcze nie widziałam nowego filmu Tarantino, ale on podobno nie skupia się na samym akcie zabójstwa, ale to nadal nie jest to co odwalił – to chyba właściwe słowo – Daniel Farrands. [spoiler] Jego produkcji bliżej do horroru paranormalnego niż home invasion, którego można by się spodziewać. Widzimy tu wersję wydarzeń, wersję złudną, wersję życzeniową, w której Sharon Tate i jej przyjaciele zaciekle walczą o życie i wygrywają. Pozornie, bo finalnie okazuje się, że jednak nie. Sharon myśli, że przetrwała zamach na swoje życie, do chwili gdy dostrzega swoje własne zwłoki. [/spoiler] Wiem, brzmi to jak bredzenie wariata, ale w tym wariactwie coś było. Coś co mnie, no nie wiem, poruszyło?
Technicznie film wypada blado. Głównie za sprawą obsady. Czy była gwiazdka Disney’a nie jest wymarzoną słodką buzią, którą można obsadzić w roli niezbyt utalentowanej ale ładnej aktorski? No, widać nie, bo Hilary Duff – tak, nie żartuję, Lizzie McGuire – jest aktorskim drewnem i nigdy nie opuściła klubu myszki Miki. Czytając wypowiedzi Romana Polańskiego na temat jego żony szczególnie często trafiałam na określenie „Słodka”, ale która młoda żona nie jest słodka w oczach męża? Hilary Duff chyba szczególnie wzięła to sobie do serca, bo przesłodziła kreacje roli Sharon, bardzo mnie to drażniło nim przywykłam. Reszta obsady nie wypada wcale lepiej, bo każda wypowiadana przez nich kwestia wydaje się siłą wepchnięta w ust. Nie wiem więc, czy typując najgorszego aktora z całej obsady filmu postawiłabym na Duff.
Osoby bardzo mocno zaangażowane w analizowanie prawdziwych wydarzeń w domu Polańskiego mogą być mocno zniesmaczone, bo ja sama, choć do takowych nie należę zauważyłam dużo naciągnięć, przegięć i pomyłek. I słowo 'pig’ napisane na szybie zamiast na ścianie wcale nie jest największym z nich.
Wszystko zostało dostosowane do wizji twórcy. Równie dobrze mógłby być to film o innej kobiecie, która ma złe przeczucia, ale nikt jej nie słucha bo 'winne są hormony ciężarnej’ i zostaje zamordowana. Mógłby, i z pewnością wyszłoby mu to na zdrowie. Wtedy każdy uznałby go po prostu za mocno średni film, a nie potwarz rzuconą w stronę tragicznej historii, która wydarzyła się na prawdę.
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:6
Klimat:5
Napięcie:5
Zabawa:5
Zaskoczenie:7
Walory techniczne:4
Aktorstwo:4
Oryginalność:6
To coś:6
49/100
W skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz