Opowieści niezwykłe (1967-1968)
„Opowieści niezwykłe” to polski cykl filmów krótkometrażowych. Fabuły każdego z pięciu filmów powstały na kanwie polskich utworów literackich. Klamrą spinającą każdy z 'odcinków’ jest postać dziennikarza/pisarza żyjącego w czasach PRL. To właśnie jego mieszkanie odwiedzają narratorzy i jednocześnie bohaterzy każdej z niesamowitych opowieści.
Mężczyzna najczęściej miewa do czynienia z duchami, jednak zdarza się, że któremuś z bohaterów uda się ujść z życiem, a opowieść fantastyczna, nie jest historią z zaświatów.
Każdy z krótkich filmów można zaliczyć do klasyki polskiego kina, nie trwają długo, jakieś 30 minut, więc warto się zapoznać nawet jeśli ktoś ma opory przed takimi 'dinozaurami’.
Pierwszym obrazem w cyklu jest słynne „Ja gorę!”.
Jest to bardziej komedia z wątkiem fantastycznym niż film grozy, nie mniej jednak cieszy się uznaniem i bardzo przyjemnie się go ogląda.
„Ja gorę!” to historia szlachcica o nazwisku Pogorzelski, który zjawia się u wcześniej wspomnianego pisarza, aby opowiedzieć mu o swoich przygodach na zamku księcia Biskupa, w którym grasował złośliwy duch potępionego mieszkańca.
Fabuła ogranicza się do potyczek 'Pogorzelsia’, któremu w każdej czynności życiowej towarzyszył głos ducha przypominając mu o tym, że nadal smaży się w piekle: „Pan tu Panie Pogorzelski ludzi do roboty z bogiem wysyłasz, a ja gore!”, „Pan tu Panie Pogorzelski wino będziesz popijał, a ja gore!”etc.
„Ja gorę!” powstało na podstawie noweli Henryka Rzewulskiego, a reżyserem filmu jest Janusz Majewski.
Drugi obraz z cyklu „Szach mat!”, już mniej zabawny, to historia szachowego mistrza, Bartolomeo, który raczy pisarza opowieścią o tym, jak zgubny okazał się dla niego szachowy talent.
Bartolomeo staje się niewolnikiem mężczyzny, który chciał zarobić na jego niezwykłych umiejętnościach. Jest to adaptacja noweli Ludwika Niemojowskiego, w reżyserii Andrzeja Zakrzewskiego.
Moim faworytem w całym cyklu jest zdecydowanie najmroczniejsza z niesamowitych opowieści, historia „Ślepego toru”.
Dziennikarzowi relacjonuje ją profesor Ryszpans, który wybrał się w podróż pociągiem, z której niestety nie wrócił żywy.
Historia „ślepego toru” to przytłaczająca przygnębiającym i mrocznym nastrojem mocno filozoficzna opowieść o nieuchronności pewnych wydarzeń, o akceptacji własnego losu, który jest jak ślepy tor, na który wjeżdża pociąg naszego życia.
Wszystkie filmy w cyklu wyróżniają się klimatem niesamowitości, jednak najbardziej widoczne jest to właśnie w filmie Ryszarda Bera.
Ciekawostką jest, że w główną rolę wciela się tu polski aktor Jan Koecher, który bardzo przypomina Anthony’ego Hopkinsa.
„Ślepy tor” jest ekranizacją opowiadania Stefana Grabińskiego – muszę niezwłocznie przeczytać!
„Mistrz tańca” to gatunkowo najbliższy horrorowi film z cyklu. Nastrojem i estetyką do złudzenia przypomina „Nosferatu”, szczególnie dlatego, że tytułowy bohater wygląda prawie jak wampiryczny hrabia. (W tej roli Andrzej Łapicki) Nie jest to jednak krwiopijca, lecz coś jeszcze gorszego – śmierć. Śmierć, która każdego zaprasza 'do tańca’, a w 'tańcu’ tym nie ma sobie równych.
Spotkanie z Mistrzem relacjonuje pisarzowi człowiek, który przez dłuższy czas towarzyszył śmierci w jej poczynaniach.
Film oparty jest na noweli „Narożna kamienica” Józefa Korzeniowskiego w reżyserii Jerzego Gruzy.
Narratorem „Pożarowiska”, dla odmiany jest ktoś żywy:) Mianowicie Zdun, który instaluje w domu pisarza kominek.
Przy okazji raczy go historią pewnego człowieka, który zbudował dom na działce słynącej z wyjątkowego pecha do pożarów. Osiedla się tam z rodziną i mimo początkowej ostrożności powoli ulega fascynacji ogniem.
Ciekawa, nieco odjechana historia oparta na opowiadaniu Stefana Grabińskiego w reżyserii Ryszarda Bera.
Zawsze namawiam do oglądania klasyki, tym razem nie będzie inaczej. Warto się zapoznać chociażby po to, żeby zobaczyć jak kiedyś w Polsce kręciło się filmy (Jak się okazuje, kręciło się bardzo dobrze:).
Cały cykl bez wątpienia spodoba się amatorom filmów czarno – białych, gdzie groza opiera się na dobrej historii, przekonującym aktorstwie, wyśmienitej scenografii i operowaniu światłem w sposób, który doskonale zastępuje najbardziej efektowne efekty:)
Moja ocena:
„Ja gorę!”: 8/10
„Szach mat!”: 7/10
„Ślepy tor”: 10/10
„Mistrz tańca”:9/10
„Pożarowisko”:8/10
Całość:8+/10
W skali brutalności:0/10
rolkowa napisał
Dzięki za recenzję, na pewno postaram się to sprawdzić na własnej skórze.
ilsa333 napisał
Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Polskie kino grozy nie ma zbyt wielu fanów, może dlatego, że większość widzów patrzy na nie poprzez pryzmat współczesnych produkcji.