Raw meat / Linia śmierci (1973)
Akcja tego starego dreszczowca dzieje się na terenie Londyńskiego metra. Jak głosi lokalna legenda, górnicy, którzy w XIX drążyli tunel pod budowę linii podmiejskiej kolejki, zostali zasypani i pozostawieni tam na pewną śmierć, po bezskutecznej akcji ratunkowej.
Ta legenda stała się pretekstem do stworzenia obrazu opowiadającego o tych, którzy przetrwali pod ziemią…
Film nie ma wiele wspólnego z Craven’owskimi „The Hills have eyes”, z wyjątkiem założenia iż pod ziemią tworzą się nowe społeczeństwa….
Dwójka studentów na jeden ze stacji metra znajduje umierającego mężczyznę, gdy szukają dla niego pomocy, mężczyzna znika. Śledztwo podejmuje Londyński policjant, gdy okazuje się, że ów mężczyzna należy do miejscowej elity.
Akcja filmu rozkręca się bardzo powoli, dużo w niej nużących elementów, które być może z założenia miały być zabawne, Jkk wygłaszane przez inspektora tyrady na temat picia herbaty.
Jeżeli cierpliwy widz dotrwa do punktu kulminacyjnego zostanie nagrodzony:)
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:7
Aktorstwo:6
Oryginalność:6
Zaskoczenie:6
Dialogi:5
„To coś”:6
Zabawa:6
Klimat:7
Zdjęcia:7
60/100
red_adelka napisał
Brytyjskie tempo i tyrady i piciu herbaty – to coś dla mnie!:)
ilsa333 napisał
Jak obejrzysz, podziel się opinią:)
red_adelka napisał
Nie no – ja naprawdę lubię wolne tempo, ale to było stanowczo za wolne:) Dobrnęłam na razie tylko do połowy i utknęłam. Wszystko pięknie – fajne zdjęcia, klimat, inspektor oraz tyrady o herbacie. Tylko ten zawodzący potwór z bagien psuł mi przyjemność. No, nie mogłam tego słuchać… No, i wlokło się to, wlokło, a potwór z bagien zawodził, zawodził… Może jeszcze kiedyś wrócę do surowego mięcha, ale to dopiero za jakiś czas:)