Duchy nocy wigilijnej –
J. Barczewski, A. Bestużew, B. Capes, F. Cowper C.A. Crowe, J. Falkner, A. M. Burrage, J.K. Jerome
To już czwarta odsłona świątecznej antologii grozy wydawnictwa Zysk i s-ka. Oczekiwanie na kolejne tomy to już taka mała świąteczna tradycja. Wiecie, że jestem w tej serii zakochana, a w tym roku na skrzydełku znajdziecie moją polecajkę. Tym razem wydawca przygotował dla nas jedenaście utworów od ośmiu autorów. Najstarszy pochodzi jeszcze z XVIII wieku, reszta przypada na wiek XIX i pierwszą połowę XX.
Najdłuższym i z pewnością jednym z lepszych utworów w zbiorze jest „Zaginiony Stradivarius” Johna Meade Falknera. Mini powieść, która już wcześniej była mi znana. To historia o młodym Johnie Maltraversie, który wraz przyjacielem ze studiów odkrywa fascynujące właściwości muzyki wygrywanej przez nich na skrzypcach. Muzyka ta miała wabić istotę nie z tego świata. Bardzo klimatyczna, romantyczna i jednocześnie psychodeliczna rzecz, którą koniecznie trzeba poznać.
Innym dość długim utworem jest dzieło naszego wpół rodaka czyli Jana Barczewskiego (skradł moje serce w letniej antologii „Duchy nocy kupały”) który tym razem raczy nas opowieścią „Szlachcic Zawalnia” traktującej o pewnym gościnnym gospodarzu, który od swoich często zupełnie przypadkowych gości oczekuje odpłaty za gościnę w formie opowiadanych historii. Na fabułę utworu składają się właśnie one.
W zbiorze znajdziecie też kilka utworów typowo wigilijnych, co więcej bardzo udanych. I tak mamy chociażby „Wigilię w nawiedzonym wraku” Franka Cowpera gdzie bawiący u swojego przyjaciela na wsi narrator pechowo zapędza się nad rozlewisko gdzie znajduje wrak statku. Już wiecie gdzie spędzi bardzo upiorną wigilijną noc.
Alfred McLelland Burrage w opowiadaniu „Tojak” przywołuje opowieść o pewnej bardzo niezwykłej zabawie w chowanego, która zostaje zaaranżowana po wigilijnym przyjęciu. Wszechobecna ciemność i niezwykłe zjawiska idealnie budują klimat.
Typowo wigilijną opowieścią jest też „Duch błękitnej komnaty” J.K. Jerome. Jest to historia młodzieńca, który spędza święta w rezydencji swojego wuja. Rezydencji jak twierdzo wuj nawiedzonej, bo oto każdej wigilijnej nocy w tytułowej błękitnej komnacie pojawia się potępiona dusza.
Jeśli miałabym wybrać opowiadanie, które najbardziej przypadło mi do gustu to chyba postawiłabym na „Ten, który zobaczył” Alfreda McLellanda Burrage’a. Wyjątkowo mroczna historia, choć jej szkielet może wydać się banalny, posiada on bowiem wszystkie cechy klasycznej opowieści gotyckiej – czyli tak jak lubię. Najgorszego utworu nie sposób wybrać bo tak naprawdę wszystkie przypadły mi do gustu. Pełne zadowolenie.
*Książka objęta patronatem Biblii Horroru.
Dodaj komentarz