Kindred/ Krewni (2020)
Charlotte wraz z ze swoim chłopakiem Benem planują przeprowadzkę do Australii, ku niezadowoleniu jego krewnych i pomimo ciąży, w którą ku swojemu zaskoczeniu zachodzi kobieta. Plany młodych krzyżuje tragiczna śmierć Bena i to właśnie w następstwie tego zdarzenia ciężarna Charlotte ląduje pod opieką krewnych Bena, jego matki i jego przyszywanego brata Thomasa. Wkrótce kobieta zorientuje się, że troskliwa opieka, którą jej oferują to w rzeczywistości uwięzienie.
„Krewni” stanowią reżyserski debiut w pełnym metrażu Joe’go Marcantino, który wraz z Jasonem McColganem wspierającym go w powstawaniu scenariusza przedstawia widzowi opowieść o trudnych i złożonych relacjach rodzinnych. Rozbudowana warstwa dramatyczna i wykorzystane tu przymioty bardziej wskazują na thriller psychologiczny, niż horror, ale poprzez to stwierdzenie nie odmawiam produkcji miejsca w świecie filmów grozy.
Obecna tu groza ma jednak charakter dość przyziemny, opiera się na relacjach między osobami dramatu, a dominującą emocją jest tu poczucie osaczenia jakiego doświadcza bohaterka, Charlotte. Ważnym elementem jest tu kontekst społeczny i gdyby była to produkcja amerykańska, a nie brytyjska na pierwszy plan wyszedłby pewnie problem rasowy, jednak reżyser zwraca uwagę na coś innego, na wyraźną różnicę klasową. Rodzina Bena, jego matka i przyszywany brat, który trafił do rodziny poprzez małżeństwo swojego ojca z matką Bena, mieszka w okazałym choć nadgryzionym zębem czasu dworku/pałacyku. Margaret, niedoszła teściowa, jest osobą bardzo wyniosłą i przywiązaną do tradycji. Wieść o nieślubnym dziecku spędza jej sen z powiek, ale to perspektywa przeprowadzki młodych na inny kontynent doprowadza ją do białej gorączki. Kiedy Ben traci życie w niefortunnym wypadku podczas pracy wykrzykuje do jego czarnoskórej partnerki, że to jej wina, by chwilę później 'zaprosić’ ją do swojego domu i roztoczyć nad nią troskliwą opiekę. Zarówno zachowanie Margaret jak i jej pasierba konsekwentnie wzbudza niepokój, a niepokój ów rośnie wraz z brzuchem ciężarnej Charlotte. Okazuje się, że młoda kobieta nie może ufać nikomu – lekarzom, przyjaciółce, a przede wszystkim krewnym męża. Chyba słyszę main theme z „Dziecka Rosemary” 😉
Żeby nie było za prosto do złotej klatki, w której zamknięto Charlotte zaczynają dobijać się czarne kruki. Dosłownie i w przenośni, bo złowróżebne ptaki mogą być zarówno nadnaturalnym zjawiskiem jak i projekcją umysłu kobiety, wszak jej zdrowie psychiczne nie jest rzeczą pewną. Tak więc wypisz wymaluj paranoid thriller pod szyldem horroru. Brać? Można brać, to będzie myślę dość przyjemny seans, ale nie zwieńczony pokazem fajerwerków.
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:7
Klimat:6
Napięcie:6
Zabawa: 7
Zaskoczenie:5
Walory techniczne: 7
Aktorstwo: 7
Oryginalność: 4
To coś: 6
56/100
W skali brutalności:1/10
Dodaj komentarz