Nightlight (2015)
Tytułowe Nightlight to gra, w którą gra grupa znajomych z liceum. Głównym rekwizytem w grze są latarki z użyciem których młodzi wykonują różne zadania. Jak sztafeta na torach przed jadący pociągiem, czy zabawa w chowanego w ciemnym lesie. Ben, Amelia, Nia i Chris na cel następnej nocnej eskapady wybierają las Covington, z którym wiąże się lokalna legenda:
„Jeśli umrzesz w Covington twój duch staje się częścią lasu.”
Wiele osób przychodzi w to miejsce by umrzeć. Tak też było w przypadku przyjaciela Robin, Ethana, który popełnił samobójstwo. Teraz Robin przyłącza się do niebezpiecznej gry grupy znajomych przyciągnięta perspektywa zbliżenia się do jednego z uczestników zabawy, Bena.
Dwóch amerykańskich twórców, którzy jak do tej pory nie nakręcili nic co miałbym okazję obejrzeć w swoim nowym filmie w pewnym stopniu 'odgrzebują szczątki „Blair witch project”’. Mamy więc grupę dzieciaków, latarki, amatorską kamerę i ciemny las owiany zła sławą. Bohaterzy nie zamierzają jednak badać prawdziwości podań o Covington, chcą się tylko pobawić.
Być może przyzwyczajenie z kręcenia krótkich metraży nakazało twórcom bardzo szybko przejść do rzeczy. Po krótkim wprowadzeniu pozwalającym zapoznać się z uczestnikami zabawy i tłem w jakim przyjdzie im się poruszać, przechodzimy do mrocznej legendy, którą wygłasza Chris. Wkrótce zaczniemy być bombardowani nadnaturalnymi zjawiskami.
W czasie zabawy młodzi gubią się.
Ben zabłądził i napotkał na swojej drodze to o czym wspominał Chris. Robin próbuje odnaleźć kolegę i to w czasie jej wyprawy zaczną się najmocniejsze akcje.
Wszystko kręci się wokół pojawiających się i znikających świateł, przez które bohaterzy gubią tropy. Wizualnie, mimo iż jest to bardzo prosty zabieg robi spore wrażenie.
Z każdym krokiem młodzi napotykają kolejne przesłanki o spełnieniu się legendy Covington. Atmosfera się zagęszcza i jest naprawdę fajnie. Niestety w końcu nastrój zaczyna wygasać.
Coś się dzieje, a tu nagle akcja zaczyna zawracać. Kiedy myślimy, że to już koniec kamera podnosi się z martwych i kręci dalej. Pojawia się kolejny niedobitek razem z dziwaczną teorią. Bohaterzy uciekają, by za chwile wrócić w to samo miejsce. Nie wiem, może takie było założenie fabuły, a może od polowy filmu zabrakło już pomysłów?
Mimo wszytko film muszę ocenić dobrze, bo po pierwsze jest to jeden z paradokumentów, który mnie nie wkurwił prowadzeniem kamery, a to już klękajcie narody! Po drugie wymiata klimatem dzięki użyciu bardzo prostych elementów: las i latarki, czasem tak niewiele potrzeba do szczęścia. Fabuła też jest zadowalająca przynajmniej dopóki się rozwija, później niestety kręci kółka wokół własnej osi i robi się nudnawo. Aktorstwo też nie jest złe, rzekłabym, że nie zaniża ogólnego poziomu produkcji.
Dla fanów paradokumentów będzie to pewnie pozycja obowiązkowa, reszta też może zerknąć, bo kto wie, może się spodoba?
Moja ocena:
Straszność:6
Fabuła:6
Klimat:9
Napięcie:7
Zaskoczenie:4
Zabawa:7
Walory techniczne:7
Aktorstwo:6
Oryginalność:6
To coś:7
65/100
W skali brutalności:1/10
Gość: Projekt Horror, *.eia.pl napisał
Nie słyszałam o tej produkcji, ale nie powiem zaciekawiłaś mnie. Dodaję ten tytuł do listy filmów do obejrzenia 🙂