L’Uccello dalle piume di cristallo/ Ptak o kryształowym upierzeniu (1970)
Amerykański pisarz Sam Dalmas przybywa do Włoch w poszukiwaniu literackiego natchnienia. Z pisaniem jest różnie, ale jego podróż dobiega już końca i za kilka dni, gdy tylko dołączy do niego dziewczyna, Julia, planuje wrócić do Stanów. Jednak… Pewnego wieczoru w czasie samotnego spaceru zostaje świadkiem próby morderstwa dokonywanego w galerii sztuki i którego ofiarą miała paść żona właściciela przybytku. Rudowłosa piękność cudem przeżywa, a Sam zdaje sobie sprawę z tego, że jest być może jedyną osobą, która może rozpoznać sprawcę zbrodni. Monica nie była jedyną ofiarą mordercy, bowiem w Rzymie grasuje nieuchwytny zabójca kobiet. Sam musi tylko zdołać przypomnieć sobie dokładnie okoliczności zdarzenia, którego był świadkiem.
Zanim Dario zasiadł na fotelu reżysera zajmował się krytykowaniem dzieł innych twórców oraz pisaniem scenariuszy. Pracując dla Titanus’a miał okazje poznać prekursora włoskiego giallo, niezrównanego Bravę i to właśnie spotkanie z mistrzem i jego twórczością (szczególnie „Tasakiem na miesiąc miodowy”) skłoniło go do nakręcenia swojego pierwszego horroru.
W ręce wpadła mu możliwość nakręcenia adaptacji powieści Fredrica Browna, ale tak namieszał przy scenariuszu, zmieniając znacznie pierwowzór, ze wytwórnia wycofała się z projektu i dopiero pomocna dłoń taty, który sięgnął do portfela i finalnie doprowadził do premiery filmu. (Niech ktoś mi teraz powie, że talent jest najważniejszy;) Dario nakręcił swój film, pierwszy ze 'zwierzęcej serii’ i odnosi sukces. Parę lat później jego guru pomoże mu przy pracy nad hiciorem „Inferno” i to chyba najlepsze podsumowanie historii małego Dario, który chciał kręcić filmy:)
„Ptak o kryształowym upierzeniu” to w pewnym sensie kontynuacja nieśmiertelnego włoskiego stylu, a z drugiej nowe spojrzenie. Zachłanne oczęta Argento wychwytywały najdrobniejsze detale w scenografii i tam kazały kierować oko kamery, by widz mógł dostrzec coś znaczącego w czymś pozornie nieistotnym.
Zabiegi z różnymi kątami kręcenia, gwałtowne, bardzo emocjonalne i ostre kadry i prze wszystkim kult sztuki umierania za każdym razem będący w centrum całego procesu filmowania.
U Argento zawsze ważna jest fabuła, żeby zwroty akcji były tęgo wywrotne, żeby tropów było dużo, jak na dobre giallo przystało, do tego trochę psychoanalizy w stylu Hitchcocka.
Dario nie liczy na przypadki i zbiegi okoliczności, u niego wszytko jest przemyślane, więc seans z jakimkolwiek jego filmem nie może być odmóżdżającą rozrywką, bo jeśli widz zechce się na moment wyłączyć to ma jak w banku, że przeoczy coś istotnego. Z resztą jest na co popatrzeć, więc po co odwracać wzrok?
Dodatkowym atutem „Ptaka o…” jest muzyka mojego ukochanego Ennio Morricone. Aktorstwo też jest niezgorsze. Jeśli o mnie chodzi to największe wrażenie zrobiła na mnie Eva Renzi, która paradoksalnie po tym filmie 'nie rozwinęła szczególnie skrzydeł’.
SPOILER: Tak swoją drogą zastanawiające jest to, że w wielu- nie powiem, że we wszystkich, bo wszystkich nie widziałam – filmach Argento czarnym charakterem okazuje się kobieta. KONIEC SPOILERA.
Nie przypuszczam bym musiała kogokolwiek szczególnie namawiać do seansu i nie będę tego robić bo szkoda czasu – „Kot o dziewięciu ogonach” już na mnie czeka:)
Moja ocena:
Straszność:6
Fabuła:7
Klimat:9
Napięcie:7
Zabawa:7
Zaskoczenie:7
Aktorstwo:7
Walory techniczne:9
Oryginalność:7
To coś:7
73/100
W skali brutalności:3/10
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
Ta teza ze spoilera to… bez urazy, ale ile filmów Argento widziałaś? 😛
ilsa333 napisał
SPOILERY: Odgłosy, Głęboka czerwień, Phenomena, Trauma, Ptak…, i ostatnio Kot, ale tam akurat winny był facet.
Niewiele generalnie, ale na ich podstawie wysnułam taki nieśmiały wniosek.
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
A w Phenomenie SPOILER to nie była małpa? KONIEC SPOILERA
Przyznam, że z filmów Argento najmniej pamiętam fabułę. No ale tam tak naprawdę chodziło o klimat.
ilsa333 napisał
A widzisz dałeś się nabrać jak Drew w „Krzyku” z „Piątkiem 13ego”. Latał tam jakiś mutak, ale winna była jego mamusia i to z nią bohaterka toczy finałową walkę o życie.
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
Nie że dałem, tylko dawno oglądałem i pamiętam piąte przez dziesiąte. Zresztą ten film miał lichą fabułę, warto go obejrzeć dla zdjęć i fragmentami muzyki, względnie młodej Jennifer Connelly, a nie naciąganego scenariusza. 🙂
ilsa333 napisał
Mnie właśnie bardzo się podobał, pod każdym względem choć nie koniecznie muzyki, bo to iron maiden pasowało tam jak pięść do oka. To był pierwszy film Argento jaki widziałam, więc może stąd ten sentyment.
Gość: Fantasma, *.internetia.net.pl napisał
Dzieła Argento tchnęły nową siłę do włoskiego kina grozy. Od tego się zaczęło, a kolejne jego dzieła tylko potwierdziły, że jest prawdziwym geniuszem.