Egzorcysta. Historia prawdziwa – Troy Taylor
Pamiętacie małą Regan, opętaną bohaterkę „Egzorcysty” lewitującą i wymiotującą na zielono w akompaniamencie bluźnierstw? W takim razie musicie wiedzieć, że nie byłoby żadnej Regan gdyby nie to co przydarzyło się Robbiemu.
W roku 1949 w St. Louis nastoletni Roland Doe zmienia się z pogodnego nastolatka w postrach własnej rodziny. Chłopak zyskał nie tylko nadludzką siłę, ale też nienaturalne zdolności. To co działo się podczas jego nocnych ataków szybko zaczęto przypisywać działaniom sił nieczystych, przeciwko którym w końcu stanął ksiądz Bowdern. Dało to początek historii zbadanej i spisanej przez Troya Taylora, dziś uważanej za 'prawdziwą historia egzorcysty’ i inspirację do najsłynniejszego horroru wszech czasów.
Książka w swojej reportażowej formie dzieli się na cztery części. Pierwsza przybliża tematykę egzorcyzmów i pełna jest czysto teoretycznych rozważań. Druga to można rzecz creme de la creme tej historii, bo to właśnie tu poznajemy przypadek Robbiego. Dosyć szczegółowo opisane zostały praktyki podejmowane przez Bowderna, ale także sytuacja rodziny, która jak się dowiemy z trzeciej części książki nie wyszła z z tej sytuacji bez szwanku. Ostatnia część został poświęcona okolicznościom filmowym, czyli temu w jaki sposób historia Robbiego zainspirowała Hollywood.
Książkę czytałam z zaciekawieniem głównie z uwagi na to, że autor pieczołowicie wskazuje nam różnice między faktyczną historią (na tyle na ile zdołał ją zgłębić) a zainspirowaną nią powieścią Wiliama Petera Blatty’ego i jej ekranizację powstałą w latach ’70. Masa ciekawostek, wskazówek na konkretnie zastosowane rozwiązania i ich uzasadnienie. Kawał dobrej dziennikarskiej roboty i dużo wartościowych refleksji. Autor nie obstaje murem przy wersji o opętaniu Robbiego biorąc pod uwagę inne opcje. Dzieli się też z czytelnikiem swoimi przemyśleniami na temat 'całego zamieszania’ tego jak rytuał religijny wszedł do popkultury.
Moja ocena: 7/10
Dziękuję wydawnictwu Replika
Dodaj komentarz