Alyce (2011)
Alyce, młoda „korporacyjna niewolnica” umawia się na wieczór ze swoją najlepszą przyjaciółką, Carol. Ich relacja jest trochę skrzywiona, z jednej strony uporczywe próby Alyce w naśladowaniu przyjaciółki z drugiej jej lesbijska fascynacja i odrobina zawiści. Tego wieczora Carol pechowo dowiaduje się o tym, że jej luby wali ją w rogi z pewną nielubianą przez nią koleżanką. Przyjaciółki idą się upić i naćpać. Balanga kończy się tragedią, za którą w dużej mierze odpowiada Alyce.
Wypadek Carol popycha ją w głąb ostrej schizy. Alyce nie była do końca normalna, teraz by zagłuszyć wyrzuty umienia dopala się jeszcze ekstaską i innymi specyfikami. Z dziewczyną jest coraz gorzej. W końcu następuje eskalacja szaleństwa i tu mili państw po ponad godzinnym dramacie psychologicznym zostajemy obrzuceni porcją czarnego humoru i scen gore. Szkoda, że tak późno…
Wydaje mi się, że „Alyce” jest blisko spokrewniona z „American Mary„. Charakterystyka obydwu Pań wydaje się być podobna. Przyczyny ich „przemian” również – mam tu na myśli traumę.
Jednak Alyce wydaje mi się pozycją ciekawszą. Dziewczyna to kompletny czubek po za jakąkolwiek kontrolą, a jej zachowanie może wprowadzić w dużą, dużą konsternację. To co w filmie ma być brutalne jest takim, reszta to raczej psychodelka niż horror.
Jest to film twórcy między innymi „Striptizerek zombie”, których jakoś nie miałam ochoty oglądać.
Moja ocena:
Straszność:6
Fabuła:7
Klimat:6
Zaskoczenie:6
Zabawa:7
Aktorstwo:8
Dialogi:8
Zdjęcia:8
Oryginalność:6
To coś:6
68/100
Gość: piotrek, *.adsl.inetia.pl napisał
znowu narobiłaś mi ochoty na obejrzenie 🙂
Gość: funny bear, *.icpnet.pl napisał
5/10 w porywach 6/10