Poison Ivy/ Trujący bluszcz ( 1992)
Cooper to zakompleksiona nastolatka opływająca w luksusy w domu rodzinnym, jednocześnie gardząca swoimi rodzicami. Dziwnym zrządzeniem losu nieśmiała dziewczyna zaprzyjaźnia się z przebojową, żeby nie powiedzieć wulgarną Ivy – swoją drogą to nawet nie jest jej imię. Ivy zagarnia dla siebie całą przestrzeń życiową Cooper powoli niszcząc to co posiada dziewczyna.
„Trujący bluszcz” to jeden z filmów mojego dzieciństwa. Jeden z niezaprzeczalnie ulubionych, który do tej pory oglądam z dużą przyjemnością.
Opowiada historię dość patologiczną, nie unika trudnych tematów. Nie zabraknie tu scen erotycznych rozgrywających się między wyzwoloną nastolatką i dużo starszym facetem. Nie zabraknie też morderstwa i intryg snutych przez zmysłową i bezlitosną femme fatale.
W roli Ivy mamy Drew Barrymore, którą swego czasu wręcz uwielbiałam – między innymi za rolę Ivy. Cała obsada filmu jest z resztą z wysokiej półki choć nie są to twarze bardzo opatrzone.
Jeśli chodzi o kwestie techniczne to uwagę bardzo przykuwa muzyka filmowa jednocześnie zmysłowo i mająca w sobie nieznaną groźbę.
Najmocniejszym punktem produkcji jest oczywiście fabuła. Historia toksycznej relacji między Ivy, a Cooper i jej rodziną, których dziewczyna oplata niczym bluszcz i zatruwa swoim jadem.
Thriller doczekał się dwóch kontynuacji. Oglądałam pierwszą z nich, ale nie zrobiła na mnie wrażenia, trzecią sobie odpuściłam, ale być może kiedyś na nią zerknę.
Moja ocena:
Straszność/ Napięcie: 8
Fabuła:9
Klimat:8
Zaskoczenie:7
Zabawa:10
Aktorstwo:9
Zdjęcia:9
Oryginalność:8
To coś:10
Dialogi:9
87/100
Dodaj komentarz