Darlin’ (2019)
Irlandia, XXI wiek. Pod katolicką kliniką medyczną zostaje znaleziona nastolatka. Dziewczyna jest całkowicie zezwierzęcona, nie mówi, nie zachowuje się jak przedstawicielka ludzkiego gatunku. Po pobieżnych oględzinach zostaje przekazana pod opiekę biskupa, który umieszcza ją w przykościelnym domu dla dziewcząt pod patronatem świętej Filomeny. Tak rozpoczyna się proces przywracania dzikiej dziewczyny na łono społeczeństwa, oczywiście zgodnie z praktykami kościoła i z naciskiem na zbawienie duszy poganki.
Chyba wszyscy słyszeli o złej sławie Irlandzkich domów dla dziewcząt, gdzie pod opieką surowych sióstr zakonnych młode, zdeprawowane dziewczęta miały przechodzić proces resocjalizacji. Resocjalizacja sprowadzała się do pastwienia, psychicznego i fizycznego nad podopiecznymi. Wszystko w imię boże i ku uciesze niezrównoważonych psychicznie matron.
Film Pollyanny McIntosh wykorzystuje ów popularny wątek historii Irlandii łącząc go z wytworem wyobraźni Jacka Ketchuma, czyli postacią dzikiej kobiety. Bo chyba wiecie, że nasza reżyserka jest jednocześnie aktorką? Tak, właśnie, to ona wykreowała postać Kobiety w ekranizacji historii Ketchuma pt. „Woman„.
W pierwszej chwili wcale nie pomyślałam o tym, że twórczyni upadła na głowę, ale myśl ta zaczęła mi się nasuwać powoli i nieśmiało w miarę mojego seansu z filmem.
Pierwszym błędem było oczywiście osadzenie historii w czasach nam współczesnych. Gdyby nie to, można by przymknąć oko na wiele rzeczy, ale fakt faktem takie ośrodki, w których toczy się akcja filmu odeszły w niepamięć z końcówką XX wieku. Chcę gorąco wierzyć, że historia Darlin nie mogłaby rozegrać się w naszych czasach.
Po pierwsze, znalezienie takiego okazu spowodowałoby tak duży szum medialny, że żaden biskup nie zdołałby go ukryć przed światem. Druga rzecz, pewna fizyczna, że tak powiem dolegliwość nie uszłaby uwadze medyków.
Z drugiej strony, skąd dzika matka wiedziała gdzie udać się z zachorzałą córką? Dlaczego zwierzęcy instynkt nie pomógł jej w skutecznym wyjściu z sytuacji?
Takie podkopanie wiarygodności historii praktycznie skazuje ją na przegraną w oczach widza. Co mamy dalej? Ano dalej mamy to czego należało się spodziewać. Nasza dzikuska szybko dochodzi do normalności. Siostry zakonne są niebywale brutalne, a biskup jest zboczony. Jedna tylko zakonnica okazuje niebożątku miłosierdzie i jeśli się przyjrzycie to rozpoznacie w niej aktorkę, odtwórczynie głównej roli w filmie „Magdalenki”. Taki psikus, gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości z którego kościoła biją dzwony.
Mamy więc tu ewidentny miszmasz „Woman” i „Magdalenek” i ani grosza więcej, ani mniej. Miszmasz kulejący i mało przekonujący. Wizualnie średnio atrakcyjny, ale do obejrzenia jeśli ktoś bardzo chce. Osobiście zastanawiam się co napadło Pollyanne, żeby iść z tematem wyniesionym z planu „Woman” w takim właśnie kierunku?
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:5
Klimat:5
Napięcie;5
Zabawa:5
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:6
Aktorstwo:6
Oryginalność:4
To coś:4
41/100
W skali brutalności: 2/10
Dodaj komentarz