The Woman/ Kobieta (2011)
Chris, pracowity urzędnik i ojciec rodziny lubi polowania. W czasie jednego z nich udaje mu się złapać w siatkę niezwykły okaz. Jest nim dzika kobieta. Brudna, nie potrafiąca mówić, chętnie żywiąca się ludzkim, surowym mięsem. Chris zabiera tę prymitywną osobniczke do domu, umieszcza przykutą do ściany w piwnicy i oznajmia żonie i dwójce nastoletnich dzieci, że postanawia dziką kobietę ucywilizować.
Jak to ucywilizowanie będzie przebiegać, możecie się domyślić. Chris nie jest dobrym człowiekiem niosącym pomoc potrzebującym. Interesuje go głównie władza, absolutna i pozbawiona konsekwencji.
Lucky McKee po raz kolejny zaprosił do współpracy pisarza Jacka Ketchuma by wspólnie z nim z ekranizować jego powieść. Wcześniej zrobił to z „Red’em„, choć większości z Was Pan Ketchum kojarzy się głównie z „Dziewczyną z sąsiedztwa„, zaś jeśli chodzi o McKee to jednym z jego bardziej znanych filmów jest „May„.
Wcześniej „Kobieta” jakoś mi umknęła, pewnie w ramach dalekosiężnych planów by najpierw zapoznać się z wersją literacką tej historii. A tę z kolei musiałabym zacząć od powieści „Poza sezonem”, gdyż „Kobieta” jest częścią trylogii, do której należy jeszcze powieść „Potomstwo”, które doczekało się ekranizacji pod tytułem „Offspring”. Tak, czy siak wersji literackiej nadal nie znam, więc nie porównam z nią filmu.
Wszyscy, którzy znają twórczość Jacka Ketchuma wiedzą, że facet lubi obnażać ciemne tajemnice rodzin. Tak zrobił w przypadku „Jedynego dziecka„, czy właśnie „Dziewczyny z sąsiedztwa”. Nie inaczej jest w przypadku „Kobiety”.
Pojawienie się w rodzinie Cleek nowej lokatorki stanowi jedynie pretekst do ukazania tego, co działo się tam do tej pory. A działo się źle. Filmowy scenariusz nie przewiduje szybkiego wykładania kawy na ławę, podrzuca nam raczej sugestie, na tyle czytelne by nikt nie miał wątpliwości co do ich interpretacji.
Głównym wątkiem w tej opowieści, jej siłą napędową, jest motyw władzy. W rodzinie, z którą się tu stykamy władzę niepodzielnie sprawuje, ojciec Chris. Jak większość czubków umie uzasadnić swoje czubowate zachowanie, choć nie wysila się w tym szczególnie opierając wszytko na zasadzie 'mogę wszytko’.
I w tym wszytko jest w zasadzie wszytko. Każdy możliwy rodzaj przemocy, fizyczna, psychiczna, seksualna. Śledząc rozwój fabuły w pewnym momencie miałam wrażenie, że dzika kobieta kuma więcej niż mogłoby się wydawać i gdy patrzy na żonę i córkę Chrisa myśli sobie: Wy to dopiero macie przejebane. Mimo iż główną ofiarą ma tu być tytułowa kobieta, to ofiar jest znacznie więcej, ale to wszytko rozwiąże się na drodze dalszej opowieści.
Film jest brutalny, ale to twór wyobraźni Ketchuma, więc nie mogłoby być inaczej, ale większą brutalność widać w jego treści niż formie tej treści ukazywania.
Obrazów poruszających temat przemocy domowej jest gro, więc większość z widzów nie dozna po tym seansie jakiegoś większego szoku, nie mniej jednak to co się tu rozgrywa nie jest przyjemne. Miłośnicy mocniejszych wrażeń powinni być zadowoleni. Jeżeli jednak oczekiwać wrażeń typowych dla kina kanibalistycznego to możecie się rozczarować, bo fabuła nie idzie tropem tego rodzaju filmów, lecz odwraca role oprawcy i ofiary.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:7
Klimat:6
Napięcie:6
Zabawa:6
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:6
Aktorstwo:7
To coś:6
Oryginalność:6
58/100
W skali brutalności:3/10
Dodaj komentarz