Ukryty pokój. Opowieści osobliwe i makabryczne – Robert Aickman
To już moje drugie spotkanie z enigmatycznym Robertem Aickman’em. „Ukryty pokój” to pierwszy zbiór opowiadań tego autora, który ukazał się nakładem wydawnictwa IX. To zbiór od którego teoretycznie powinnam zacząć, ale chyba wiedziałam co robię i najlepsze zostawiłam sobie na deser. Jeśli chodzi o styl nie widzę szczególnej różnicy poziomu, ale fakt faktem „Ukryty pokój” czytało mi się łatwiej i szybciej, ale to raczej kwestia tego, że tym razem nie dałam się zaskoczyć – wiedziałam z czym przyjdzie mi się mierzyć.
W skład zbioru wchodzi osiem opowiadań. Na początek trafiamy w tereny miłe Stefanowi Grabińskiemu. „Pociągi” to historia porzuconego przy torach domu, do którego trafiają dwie turystki. Kobiety zostają ugoszczone przez gospodarza i jego sługę. Nic nie zapowiada tego czego tam doświadczą.
„Jaka zimna rączka” zdecydowanie przewrotna historia w klimacie ghost story. Telefoniczny romans pewnego pana z pewną panną.
Trzecie opowiadanie „Dzwony” to już skok na bardziej typowe weird fiction. O ile można tak się wyrazić o tym podgatunku. Prawie opustoszałe miasto, dziwna gospoda, para bohaterów próbująca umknąć złu dającemu o sobie znać przy pomocy dzwonów. Finał Was zaskoczy.
„Morze ciemne jak wino” zabiera nas do Grecji, na pewną of course zdaniem miejscowych nawiedzoną wyspę. Tam nieświadomy turysta odbędzie psychodeliczną przejażdżkę za sprawą trzech wiedźm.
Tytułowy „Ukryty pokój” zdecydowanie zasłużył żeby zagościć na okładce. Ukryty pokój ukrył się w niesamowitym domku dla lalek.
Jednak to „Miecze” zaskarbiły sobie moją największą sympatię. Chyba za sprawą – znowuż – skojarzenia z Grabińskim. Nie, pociągów tu nie ma jest za to … pociągająca kobieta. Kobieta jest częścią objazdowego cyrku, gdzie prezentuje swoją niezwykłą zdolność – ciosy tytułowymi mieczami są jej nie straszne. Na jej drodze staje pewien rozochocony prawiczek. (Swoją drogą prawiczki to mili sercu Aickman’a męscy bohaterowie).
„Hospicjum” najbogatsze w metaforę, najtrudniejsze do jednoznacznej interpretacji również zasłużyło na moje wyróżnienie. Rzecz rozegra się domu opieki dokąd pod osłoną nocy trafi pewien podróżny.
„Ten sam pies” zyskał u mnie wartość sentymentalną. Bo pies – wiadome. Pies ów jest strażnikiem upiornego domostwa. Na tle mocno zaskakujących finałów z jakimi przychodzi obcować w tym zbiorze tu ten pierwiastek odegra najmniejszą rolę.
Jak wspomniałam na początku, „Ukryty pokój” przypadł mi do gustu jeszcze mocniej niż „W głębi lasu”. Aickman poraża. Cenię w jego prozie to że potrafi wszędzie dostrzec niezwykłość, niesamowitość. Nie operuje tanią groteską, chyba nawet nie stara się straszyć. Jego celem wydaje się być wprowadzenie czytelnika w dziwny psychiczny dyskomfort i konsternację. A udaje mu się to bardzo skutecznie.
Moja ocena: 9/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu IX:
Dodaj komentarz